Wstałam o 8:15.
O 9:00 byłam już w busie i jechałam do mojego chłopaka.
Graliśmy u niego w ping-ponga.
Z astygmatyzmem to trudne.
Ale lubię to.
Jest zabawnie.
Gotowaliśmy obiad dla jego rodziny.
Niesamowicie lubimy razem gotować.
Potem pasjonująca potyczka w "tysiąca".
Przegrałam jak zwykle.
Wróciłam do domu.
Skończyłam czytać "Gwiazd naszych wina".
Oglądałam niedawno ten film, bo przez przypadek wpadł mi w ręce.
Chciałam sprawdzić czy książka jest lepsza.
Była o niebo lepsza.
Film mnie nie ruszył ani trochę, a książka przyprawiła o łzy.
Nie powinnam czytać teraz takich rzeczy.
Ostatnio łatwo mnie wzruszyć.
A potem nie mogę dojść do siebie.
W domu coraz częściej mówi się o moich studiach.
Rodzice bardzo chcą, żebym była lekarzem.
Sama nauczyłam ich tego chcieć.
Zdecydowałam kim chcę być i nauczyłam ich się z tego cieszyć.
Ale teraz się boję.
Nowa matura jest nielogiczna, progi na uczelniach wyśróbowane.
A ja leniwa...