Zapracowana jestem na amen!
Pracuję w sklepie zielarskim i daję korepetycje gimnazjalistom.
W tym miesiącu przebiłam wszystkie możliwe rekordy wydajnościowe!
W sklepie zarabiam według ilości wypracowanych godzin.
Każdego 6 dnia miesiąca dostaję wypłatę.
Pieniądze z korepetycji odkładam do pudełka i podliczam cały przychód właśnie szóstego.
Byłam dziś w szoku...
Przez ostatni miesiąc zarobiłam 3380zł.
Bywały miesiące, kiedy z trudem uskładał się ten symboliczny tysiąc!
Jestem dumna i zadowolona...
Wystarczy na skończenie prawa jazdy, wycieczkę klasową, repetytoria, które chciałam mieć i jeszcze
dołożę się mamie do rachunków więcej niż zazwyczaj.
Poza pracą jest jeszcze oczywiście szkoła.
Po utracie Wiktorii wpadłam w dołek i nałapałam złych ocen.
Nie mam sobie tego za złe.
Każdy zasługuje na chwilę żałoby.
Ale dosyć! Nie pozwoliła mi się smucić, a tym bardziej zawalać różnych spraw.
W tym tygodniu wzięłam się za pracę i zaczęłam nadrabianie zaległości.
Z dietą jest dobrze.
Ćwiczę 40 minut dziennie, jem zdrowo, często, ale nie dużo.
Teraz pora na małą porcję odpoczynku.
Spałam w tym tygodniu po 4-5 h na dobę, więc dzisiaj położę się dużo wcześniej.
A jak Wam mija czas?
Plany na weekend szalone, czy raczej spokój i relaks?