6.
- Mogę się przysiąść ? Wszędzie są zajęte miejsca. - powiedział.
Rozejrzałam sie po kawiarence. Właściciele nie mogli narzekać na brak ruchu, ale z pewnoscią było kilka wolnych stolików. Spojrzałam na niego zaskoczona.
- Znaczy ... nie lubię jeść sam,- odpowiedział, widząc mój zwrok, a na policzku pojawił mu się czerowny rumieniec.
- Ok. Siadaj. - powiedziałam do niego przyjacielsko, sądząc, że mama szybko wróci.
- Swoją droga, to miałaś dobry pomysł na flirt. Tylko skąd wiedziałaś, że mam bliźniaczkę? - O litośći ! Jaki typ ! Myślał, że ja go podrywałam. Wbiłam w niego mordercze spojrzenie, żeby wiedział, że przegina.
- Oj, nie naburmuszaj się tak. Złość piękności szkodzi. - droczył się ze mną. - Mieszkasz tu?
Nie miałam ochoty prowadzić z nim rozmowy, bo mnie naprawdę wkurzył.
- Ej, to byl tylko żart. Teraz chciałbym z tobą normalnie porozmawiać. - ciągnął.
- Nie, przyjechałam na wakacje. - odparłam wgapiając się w pucharek rozptopionych już lodów.
- Kiedy przyjechałaś?
- Niedawno. Kilka dni temu.
- Aha. To pewnie nie zdążyłaś wszystkiego pozwiedzać, co? Bo wiesz ... Jestem dobrym przewodnikiem, specjalnie dla ciebie dam ci rabat na moje usługi. - przy ostatnich słowach przesłał mi szeroki uśmiech.
- Czemu miałabym skorzystać z twoich usług ?
- Hmmm. Bo jestem, obeznany w terenie, zabawny i uroczy.
- Hahahahaha. Ty i uroczy ?
- Rozśmieszyłem cię, to znak, że jednak jestem zabwny. Został nam tylko ostatni punkt do sprawdzenia. Daj się zaprosić na wycieczkę, a się przekonasz.
Rozejrzałam się w około. Wycieczka z moim rówieśnikiem wydawała się dość interesująca. Zawsze mogę napisać mamie smsa, że postanowiłam pozwiedzac trochę miasto. Już miałam się zgodzić, kiedy zobaczyłam stos toreb z zakupami. Westchnęłam z rezygnacją.
- Nic z tego. Muszę tego popilnować.- wskazałam głową pod stół.
- Eee to nie problem.
- Będziesz to nosił za mnie ?- spytałam sarkastycznie.
- Nie, zostaną tu.
- Co ? Ty chyba zwariowałeś ! Nie zostawię tu zakupów.
- Spokojnie. - Dominik wstał, wziął za jednym razem wszystkie torby i zniknął gdziesz w głębi knajpki.
Zerwałam się szybko z krzeszła i pobiegłam za nim. Chciałam krzyknąć, że ma mi je oddać, ale nie zdążyłam. Zobaczyłam jak daje te rzeczy za ladę i mówi coś do dziewczyny, u której zamówiłam lody. Po chwili podszedł do mnie.
- Poczekają sobie tu na nas, dopóki nie wrócimy.
- Ale, ale ... - chciałam coś powiedzieć, ale mi nie pozwolił.
- To knajpka moich rodziców, ciuchy są tu biezpieczne. Zaufaj mi.
Zamachnęłam się, żeby mu przyłożyć, ale zrobił unik.
-Ej,ej ! Nie tak ostro. Zresztą wolę delikatne dziewczyny.
- Nie prowokuj mnie. - wycedziłam przez żeby, bo znowu podnosił mi ciśnienie. - Nigdzie z tobą nie idę. Oddaj mi ciuchy.
- Nie ma odwrotu. Słowo się rzekło. Idziesz ze mną na wycieczkę. Chodź fajnie będzie.
Wzięłam kilka głębokich wdechów i poszłam razem z Dominikem. Postanowiłam sobie, że nie będę się już na niego złościć, bo nie jest tego wart. A mi chodziło tylko i wyłącznie o zwiedzenie Londynu.
Najpierw przejechaliśmy się ''London original bus'', autobusem, który ma dwa piętra. Drugie piętro jest bez dachu, co czyni go niezwykłym. Następnie zabrał mnie do ''London eye'' skąd podziwiałam piękny krajobraz stolicy Wielkiej Brytanii. Później zobaczyłam słynnego Big Bena, wielką wieże, na której jest zegar. Żalowałam, że pozwoliłam mamie wziąc ze sobą, aparat, bo nie mogłam uwiecznić tylu pięknych reczy. Chcieliśmy jeszcze coś zwiedzić, kiedy zorientowałam się, że minęły prawie 2 godziny.
- Musimy wracać, mama pewnie na mnie czeka i niepokoi się. - odpowiedziałam. Chłopak wydał się rozczarowany, ale nie nalegał na dalsze zwiedzanie.
- Szczerze mówiąc, nie spodziewałam się, że będzie tak fajnie. - odparłam, kiedy siedzieliśmy wygodnie w autobusie.
- Ciesze się i polecam się na przyszłość. Mówiłem, że jestem dobrym przewodnikiem. - Nie odpowiedziałam. Nie chciałam popsuć sobie dobrego humoru. A Dominik nie drążył tematu. Resztę drogi przebylyśmy w ciszy.
- Dzięki za miło spędzony czas. Cześć. - pożegnałam się przed knajpką, trzymając zakupy w dłoniach.
Rozglądałam sie za mamą. Powinna była juz dawno wrócić. Po chwili ujrzałam ją siedzącą na murku, oglądala zdjęcia. I ... chyba płakała.
***