Zdjęcie z balu: Justynka, ja i Paula
Nieważne. Niby są wakacje, ale tak sobie myślę, że gdyby nie to całe pakowanie i załatwianie w ostatniej chwili różnych spraw to nie miałabym, co z sobą zrobić. Cały czas mam w pamięci imprezę u Basi (u Beci też, żeby nie było ;)) i strasznie mi smutno. Gdy pomyślę, że już nigdy nie spotkamy się razem na lekcjach polskiego w sali 306, że już nigdy nie będziemy negocjować z panem Reczkiem (a jak zrobimy 2 kółka, to potem możemy nic nie robić?) i w ogóle. Tego wewnętrznego smutku nie może rozproszyć nawet wczorajsza wiadomość, że będę chodzić do klasy z moją przyjaciółką z podstawówki (z którą zresztą nigdy nie straciłam kontaktu. Tak, Ewuś, to o ciebie chodzi. Pozdrawiam Cię w tym miejscu serdecznie).
No, ale dosyć tego rozżalania się. Obiecałam jeszcze ciekawsze fragmenty naszej ostatniej historii z panem Pe.
N: Pamiętam, jak pierwszy raz kupiłem coca-colę...
U: My też pamiętamy... jak pan o tym opowiadał.
(naśladując sposób wypowiedzi któregoś z I sekretarzy)
- Przed wojną Polska stała na skraju przepaści. Po wojnie zrobiliśmy wielki krok naprzód.
- Na święta każdy robotnik dostanie po pół świni. Komu będzie mało, dostanie jeszcze po ryju.
O zakończeniu roku nic nie piszę, bo sie popłaczę.
Powoli kończę prowadzenie tego bloga. Być może pojawi siętu jeszcze kilka notek w przeciągu wakacji. Może w przyszłości będę tutaj ralacjonować klasowe spotkania czy zjazdy, ale już dzisiaj chciałabym wszystkim podziękować za 1,5 roku współpracy, za komentowanie i zachęcanie mnie do pisania kolejnych notek. Nie wiem, jak wy, ale ja zamierzam wszystko sobie wydrukować i schować w bezpiecznym miejscu, aby w razie jakiejkolwiek awarii lub "przedawnienia" bloga to wszystko nie przepadło.
Na koniec jeszcze jeden optymistyczny akcent - dialog, który, jak uważam, świetnie charakteryzuję byłą 3gc
N (p. Agata B.): Na egzaminach gimnazjalnych nie ma kalkulatorów.
U: To przyniesiemy swoje.
PS Pozdrawiam was wszystkich bardzo, bardzo gorąco i życzę na prawdę udanych wakacji!