Bladym świtem dnia trzeciego miał odbyć sie spacerek połączony z bieganiem, także pomimo pracowicie spędzonej nocy, nastawiłyśmy budzik na godzinę 6:45. Kiedy rankiem dźwięk alarmu wybudził nas ze snu, miał miejsce następujący dialog:
Ja: Siaana, idzieeemy biegać <ziew>?
Siana: Może później <ziew>
Także sami rozumiecie, że o owym spacerku dużo napisać nie mogę, poza tym, że wszyscy z niego wrócili, bo na śniadaniu nikogo nie zabrakło. A po posiłku od razu pakowanie walizek, wymeldowywanie z pokoi i załadunek do autokaru. Tego dnia na harmonogramie widniały dwa punkty. Pierwszym z nich był Pałac Biskupi, w którym spędziliśmy około dwóch godzin, oglądając liczne obrazy i przedmioty, wszystkie "niezwykle piękne". Zaliczyliśmy także wizytę we włoskim ogrodzie, w którym straszliwie wiało. Dowiedzieliśmy się także dlaczego prace nad renowacją pałacu idą tak wolno ("Bo to jest muzeum narodowe i sami rozumiecie....").
Potem czekało nas kilka godzin jazdy autokarem aż wreszcie dotarliśmy do Ujazdu. Maszyna stanęła na parkingu usłyszeliśmy komunikat pani przewodnik, że dotarliśmy na miejsce, do obiektu wchodzić nie będziemy, możemy wyjść z autokaru i popatrzeć sobie z daleka. Niektórym jednak zależało na zdjęciach w romantycznej scenerii do tego stopnia, że postanowili powiedzieć: "Łaski bez" i samodzielnie wykupić sobie bilety. Tym to odważnym i zdeterminowanym kolegom i koleżankom zawdzięczamy, iż pani G. ostatecznie wykupiła bilety dla reszty grupy i tak to wszyscy na znaleźliśmy się w słynnym Krzysztoporze.
Ruiny robiły niesamowite wrażenie, a mnogość komnat i interesujących zakamarków mogła przyprawić o zawrót głowy. Jeśli chodzi o moją skromną osobę to gdy tylko weszłam na dziedziniec, pomyślałam: "To jest to!" i zaczęłam przeszukiwać ruinki pod własnym, ptasim kątem. Z początku wytropiłam tylko parę kopciuszków, ale kiedy wracaliśmy do grupy po zakończonym niepowodzeniem poszukiwaniu zaginionego Sebastiana, okazało się, że miałam rację. W pewnym momencie wśród kawek wypatrzyłam bowiem znajomą sylwetkę - na niebie szybowała moja pierwsza w tym roku pustułka ^^
Wkrótce z powrotem zapakowaliśmy sie do autokaru i podążyliśmy w kierunku Ruskiej. Ok 17 rzucaliśmy już swoje napęczniałe walizki na własne łóżka.
the end