Po powrocie z wyprawy udaliśmy się na wypoczynek, który jednak nie trwał zbyt długo, a to z powodu przygotowanego dla nas zamiast obiadokolacji grilla. Pierwotnie miało być ognisko, ale ze względu na złą pogodę, która zrobiła nam psikusa i wcale zła nie była, zmieniono plany. Każdy próbował zjeść tak, aby się nie najeść (chociaż nie była to bynajmniej prosta sztuka), gdyż jakieś 3 godziny potem trzeba było być już przygotowanym do pochłonięcia (przeważnie) w trójkę sporej pizzy. Jako że powszechnie wiadomo o dobroczynnych skutkach ruchu na trawienie, już po dobranocce, którą obejrzałam wraz z Eweliną i Pauliną (tego dnia leciał " Kubuś Puchatek", biednemu Maleństwu latawiec ugrzązł na drzewie, na szczęście z pomocą przyszły wiewiórki. Tego dnia nauczyłyśmy się także bardzo przydatnej i nieskomplikowanej piosenki:" To wiadomo nie od dziś - jeśli masz problemy: myśl! myśl! MYŚL!" - i kto powiedział, że dobranocki niczego nie uczą, przecież to samo usiłują wbić nam do głów już od 3 lat!) powstał projekt gry w podchody. Marzenie ściętej głowy, ale co tam, nie zaszkodzi spróbować. Różnymi metodami udało nam się wyciągnąć (dosłownie!) z pokoi jeszcze 5 osób i taką gromadką ruszyliśmy do pani G, która widząc, że coś knujemy powiedziała: "Walcie prosto z mostu!". Na co my "prostu z mostu" stwierdziliśmy, że "nie mamy co robić i się nudzimy", na co pani G. znalazła silną ripostę ("Przecież chcieliście nic nie robić. Musicie być konsekwentni"). Oczywiście jeszcze silniejsze kontrargumenty usłyszeliśmy, kiedy przeszliśmy do sedna. Zawróciliśmy niepocieszeni do ośrodka, ale szybko stwierdziliśmy, że kto jak kto, ale 3gc nie poddaje się tak łatwo. Spróbowaliśmy jeszcze raz negocjując warunki i tym razem udało nam się dobić targu. Otóż możemy poruszać się po ścieżce, lecz nie zapuszczać się w las. Złamaliśmy warunki? Gdzie tam! Ścieżka okazała się stwarzać większe możliwości niż początkowo sądziliśmy. Tym oto sposobem obeszliśmy dookoła cały kompleks i ostatecznie osiedliśmy na widowni stadionu. Szeregi pustych ławek, nadchodząca noc i sąsiedztwo lasu- to wszystko sprawiło, że rozmowa zeszła na krypto zoologię i zjawiska paranormalne, co oczywiście jest wycieczkową normą i nie sądzę, aby przyczyniło się do tego, co miało się wkrótce wydarzyć& Ale po kolei: po wspomnianej rozmowie graliśmy jeszcze przez chwile w państwa-miasta na czym zastała nas pani G., która była przekonana, że tak właściwie to ścieżka nam się szybko znudziła i przez cały czas grzecznie sobie siedzieliśmy na stadionie. Alarm w komórce Asi przypomina: "za 5 min. "M jak miłość". Czas wracać do pokoi.