Chciałam dać zdjęcie jakiegoś kwiatka, bo i wiosna dookoła na całego, ale siostra znowu zajęła mi drugi komputer, wiec znowu musicie sie zadowolić czymś z ubiegłorocznegowakacyjnego repertuaru. Na zdjęciu dzięcioł duży. Te ptaki są na ogół dosyć płochliwe (dużo bardziej niż dzięcioły małe i średnie, ale też zdecydowanie mniej niż dzięcioły zielone), ale ten mnie nie zauważył i usiadł na krzaku koło mnie, kiedy o 6 rano czatowałam nad stawem na zimorodki :)
No, ale zacznijmy już właściwą część dzisiejszej notki. Dzisiejszej, lecz obejmującej dość długi przedział czasu. Pozwolicie, że cofnę się pamięcią do dnia 1 kwietnia - do Prima Aprilis. W tym roku dzień ten zleciał stosunkowo spokojnie. Nie było niby-kartkówek i zamieniania się lekcjami z innymi klasami. I może to dobrze, bo jakoś do tych zamian szczęścia szczególnie nie mieliśmy. Dopiero na fizyce nam coś do głowy strzeliło i korzystając z tego, że nauczycielka została wywabiona z sali przez jakiegoś jubilata szybko zebraliśmy pisaki i pochowaliśmy do plecaków i piórników. Plan spalił niestety na panewce, bo zbyt długo się namyślaliśmy i kiedy akcja jeszcze nie była zakończona, fizyczka chciała z powrotem wejść do sali. Drzwi udało sie na chwilę zablokować (stary numer z temperowaniem ołówka :P).
[b]N[/b] (z udawanym zdzwieniem): Oooo.. pisaki zniknęły.
[b]U[/b] (z wielkim entuzjazmem): Mogę pójść do dyżurnych po nowe!
[b]N:[/b] Nie trzeba. Na szczęście macie bujną wyobraźnię .
No i zaczęło się rysowanie niewidzialnych kresek po tablicy.
[b]N:[/b] A teraz biorę pisak, najlepiej zielony i rysuję strumień światła odbijający się od powierzchni zwierciadła. Przedłużenie obitego promienia zaznaczam linią przerywaną. Liczę do 10 i wszyscy mają to mieć w zeszycie.
Każdy w panice spogląda w zeszyt sąsiada. Jeszcze chwila i...
[b]U[/b]: Proszę pani, to cud! Pisaki sie znalazły!
A teraz duży przeskok do dnia 15 kwietnia, czyli do wczoraj.
I znowu fizyka: uczeń stoi przy tablicy i nie za bardzo wie, co ma ze sobą zrobić:
[b]N:[/b] No przedłuż tę linię.
[b]U:[/b] Ale gdzie?
[b]U2:[/b] Do nieba!
[b]U3:[/b] Do orła*!
[b]U4:[/b] Na północ!
* chodzi tu oczywiście o godło, które wisiało na ścianie.
Kończę swoje wypociny relacją z dnia dzisiejszego. Pierwsza lekcja na grupy. Gruszka zajęta dopinaniem wszystkiego na ostatni guzik w związku z wystawianym za chwilę musicalem. Rzuca do nas pytanie, na które z góry zna odpowiedź: "Chcecie iść na chemię? Mogę wam to zorganizować.". Tak oto zostaliśmy na próbie, później było przedstawienie, więc obejrzeliśmy jeszcze raz. Przeważnie z dużą przyjemnością zresztą. Tośka śpiewała cudnie, inni też. O pani W. juz nie wspomnę . Ale najlepsze było jak potem W. przed fizyką przechodzi obok nas korytarzem, a my brawa takie, że i chyba w samej 500 słychać było. Na koniec angielski, na którym próbowaliśmy poruszyć temat wycieczki, ale dowiedzieliśmy się tylko tyle, że o wycieczkę martwić się nie musimy, bo Gruszka sama wszystko załatwi i miejsce wybierze też sama, i termin, i długość wycieczki, i w ogóle nie musimy sobie tym głów zawracać.
I na zakończenie coś z serii "z życia wzięte"
[b]U1:[/b] Dlaczego nie ma mszy w piątek?
[b]U2[/b] (z ironią): Bo w poniedziałek były święta?
[b]U1:[/b] Aaaa no tak...
[b]U3:[/b] Nie ma co się dziwić. Ona już po bierzmowaniu.