Co u nas? Ano troszke sie pozmieniało. Jakoś doszłam do siebie po odejściu Kariśki, potem Forest zaczął chorować. No cóż, nieszczęścia chodzą parami. Póki co dostał leki i doszedł do siebie. Możliwe że trafi do nas drugi kociak, bo młody dalej nie może sie pogodzić z tym ze nie ma juz Kariśki i mialczy calymi dniami, z tęsknoty, z nudow, z glodu (jest totalnym żarłokiem i jadlby najlepiej co 10 minut) , z radości. To jest typowy głośny kocur. :D Wczoraj wprowadzilam sie z wynajmowanego mieszkania i jestem u chłopaka. Dzisiaj ukladalismy panele w salonie i sypialni, przed chwilą bylam na spowiedzi a jutro rano wyruszamy we 3 (my i Forest) do Oświęcimia do mojej rodziny na chrzciny. Bede matką chrzestna, wow haha :D. A w poniedziałek jade juz do swojego rodzinnego domu, Hatchi bedzie szczęśliwy bo w końcu bedzie sie codziennie bawil, trenowal, spacerowal ze mna :D Zaczynam odkładanie pieniążków na papisia, juz jakaś 1/5 sumy jest, myślę że do końca przyszłego roku bede mieć na papisia i wyprawkę dla niego, oby! 8-9 lat czekania.. Musi sie spełnić.. <3