Pako.
Wczoraj mnie jakaś rozpierducha życiowa wzięła, zaczęłam sama ćwiczyć, co skutkuje dzisiejszymi zakwasami, że ledwo chodzę. Może jestem głupia, ale lubie ten stan. Z Hatchim wczoraj trochę szarpania się, poaportował piłeczkę, poćwiczyliśmy komendy, obieganie słupka i porzucałam mu trochę frisbee. Wieczorem poszłam z nim pobiegać. Zaczęłam znów z nim pracować, żeby go jeszcze bardziej ogarnąć bo może tak sie zdarzyć, że i Ha pojedzie z nami.. o ile wymyślę jeszcze jak to zrobię. Ogólnie mega się nudzę, tak sie cieszyłam, że kończę tą szkołe a teraz jak mam siedzieć w domu to aż żyć mi sie nie chce :D Jutro może z Izą na basen pójdę, oby wypaliło! I sprawę z majówką muszę ogarnąć dziś..