Z Zetem,w drodze na Rock In Arena. <3
Ferie były za krótkie. Zdecydowanie. Pierwszy tydzień - włóczenie się po M-czu. 2 tydzień - w Goruńsku, oprócz weekendu oczywiście. Sobota była jak do tej pory chyba najcudowniejszym dniem w tym roku. Acid Drinkers byli zajebisci. Zagrali na bisie Love Shack i sie podjarałam. Potem komuś podjumałyśmy acidową paleczkę bo zostawił za kotarą. Myslovitz - też cudowny koncert, grali naprawdę świetnie. Strachy - jakoś najmniej mnie jarały i sobie przesiedziałam ten koncert śpiewając na schodach. I najlepsze na koniec - COMA. Jak Rogucki wyszedł zaczełam piszczec jak debilka. Kiedy zagrali "Spadam" poryczałyśmy się z Kinią. Ogólnie bujałam się przez połowę koncertu jak w transie z zamkniętymi oczami, inną połowę przeskakałam i darłam mordę. Kiedy się skończyło było mi wielce smutno :D
35 dni do wiosny :D