dokładnie rok temu napisałeś mi komentarz, tutaj, na tym photoblogu, myląc mnie z kim innym, z czystej ciekawości, sam właściwie nie pamiętasz jak to było. czysty przypadek, który zmienił wszystko. bo od tamtego przypadku coś się zmieniło. to, że już nigdy kogoś takiego nie spotkam. nie potrafiłam wytłumaczyć, co w Tobie jest niezwykłego. ale to się czuło. i ten pierwszy miesiąc naszej znajomości wspominam z taką niezwykłością jaka jest w Tobie. później to zniknęło. na 3,5 miesiąca autentycznej tęsknoty. aż do czerwcowego popołudnia i skrzyżowania w centrum, kiedy zobaczyłam Ciebie, przejęta żądzą ucieczki, niemożliwej, bo jak uciekać trzęsąc sie całym, lepiej się skupić żeby stawiać w miarę normalnie wygladające kroki. miałeś szopę na głowie, wyglądałeś jak idiota i już nie mogłam się pocieszać że "jesteś dupkiem, chociaż nosisz dredy". tego dnia coś w Tobie pękło. na dobre.
dokładnie 6 miesięcy temu, dzień przed moim wyjazdem, miotając się obok śmietnika, w zaiste romantycznej sytuacji spytałeś "no bo czy my moglibyśmy już tak oficjalnie?". moglibyśmy.
i choć było wiele łez, moich i Twoich, my trwamy i trwać będziemy, bo nasze i Nosowskiej 'mimo wszystko' działa.
i nadal niepojętym dla mnie jest, jak można było tak pokochać, tak uzależnić sie od drugiej osoby.