Ok, poważnie, zaczynam tęsknić za liceum.
Idąc na studia, miałam w głowie pewne ich wyobrażenie. Idealne wręcz. Nowi, interesujący ludzie, pełni pasji, ze wspaniałymi i oryginalnymi zainteresowaniami. Wykładowcy, z zamiłowaniem mówiący o swym przedmiocie. Badania, projekty, wyjazdy, cholerne wykopaliska.
Jaka jest prawda?
Ludzie nudni jak psie flaki, wykładowcy olewający zajęcia bardziej niż sami studenci, PŁATNY udział w wykopaliskach (na których tak kurewsko mi zależało, dla których poszłam na te jebane studia)
Badania? Projekty?
Mam jeden.
O Fidżi.
F I D Ż I.
Co to jest kurwa Fidżi i czemu tam byli Polacy?
A najgorsze w tym wszystkim jest to, że jutro jest poniedziałek, który dam radę znieść, ale potem będzie wtorek, jebany wtorek, który kiedyś był tak pięknym dniem, że 'everyday is tuesday' i w ogóle, ale potem wzięli rozwód, bo Chase zabił tego gościa, i teraz wtorki ssą, i mam najgorsze zajęcia we wtorki i dlatego ssą jeszcze bardziej, a w ogóle to chcę z powrotem fizykę, powinnam iść na pilitechnike lub na WSTD, może wtedy życie miałoby sens, a tak jest do dupy, i w ogóle kurwa było by miło, dziękuję dobranoc. no posts on sunday.
w domu wszyscy zdrowi.
kryzys kurwa. jak stąd do Kanady.