To tak jakby ktoś zabrał kawałek Ciebie, a Ty szamoczesz sie z bólu probując odzyskac chociaż odrobine. Taka przerażajaca tęsknota i pustka, chociaż powinno się czuć przepelnienie, a moze nawet przesycenie. To zupełnie tak jakby chciało sie coś powiedzieć, wykrzyczeć- tyle ze słów już brakło. Jakby nie pozostało juz nic prócz biernego czekania.Nic oprócz tego najgorszego z rozwiązań.
I ta pogoń za odpowiedzią, której istnienia nawet nie jestem pewna. Bo co jeśli gonie na prózno? Co jeśli przez tą pogoń strace wiecej niż zyskam.
Nie umiem ryzykować. Był dobrze, za dobrze. tak dobrze ze nie mogłam powstrzymac moich samodestruktywnych skłonności.
Nie chce, jednocześnie chcąc. Przytłacza mnie cięzar moich myśłi. Kłębią się, gotują tuż nad moją głową. Jakby zapowiadajac przyszłą burze - burze uczuć. I to wcale nie jest dobre. To jest potwornie złe. Prosze, teraz w końcu możecie spojrzeć tym swoim karcącym wzrokiem, obrócić sie na piecie i odejsć... Naprawde nie bede miala nic przeciwko samotności.
Rozumiem, ze dążąc do spokoju musze przejśc kilka burz, ale na litość boską ile jeszcze?!