Nie jestem smutna, nie mam łez w oczach, nie jestem melancholijna, romantyczna, rozważna.
Często się usmiecham, czasami śmieje się w głos.
Nie chce żebyście wyrobili sobie o mnie fałszywe zdanie. Właściwie nie chce żebyscie wyrobili sobie zdanie jakiekolwiek.
Kiedyś chciałam być zauważona, chciałam zadzwiać, budzic emocja. Chcialam pędzelkiem malować na waszej twarzy podziw, niepokój, zachwyt. To smieszne jak szybko wyrastamy z naszych kreacji. Jak szybko stają się przyciasne, utrudniają oddychanie. Wyrosłam z mojej kreacji, rękawy sa przykrótkie, guziki nie chca się dopinać, a makijaż dawno spłynął. Rola, którą gram stała się nieatrakcyjna, wyświechtane teksty, sztuczne gesty.
Publicznosć nie rzuca z entuzjazmem kwiatów pod moje stopy, i tylko gdzieniegdzie zamiast gromkich braw słuchać pomruki niezadowolenie. Lecz tym razem zamiast spuszczonego wzroku , usmiecham się i tanecznym krokiem schodze ze sceny z zadowoleniem stwierdzając że jestem kiepską aktorką. Tak! jestem kiepską aktorką! I bez żalu porzuce swoją rolę...
Tak, widać tu moje wady, widac że nie jestem chodzącym ideałem, ale to dobrze ja sie ciesze. Jak to powiedział ktoś mądry przeciętni mają mniej noży w plecach ( ;) ).