Znowu musze tu wchodzić. Po prostu muszę. Nie mam się gdzie wypisac, a muszę to z siebie uwolnić. Nie chcę nikogo obarczać swoimi problemami, bo każdy ma swoje. A mi jest tak strasznie ciężko. Pogrążyłam się.
Wolałabym nic nie czuć. Czemu właśnie teraz? No tak...nie miałam na to wpływu. On się po prostu pojawił. I jest. I mnie męczy, od środka zabija. powoli, codziennie wbija mi nóż w plecy, w serce-wszędzie. Chcę się pozbyć tych uczuć, ale nie potrafię.
On jest taki cudowny. Najcudowniejszy. Nic piękniejszego w życiu mnie nie spotkało. Jest idealny, naprawdę. Jego oczy, uśmiech, włosy, usta, te słodkie czerwone policzki. Nie raz mi się podobał jakiś chłopak. Ale nigdy nie bolało tak bardzo. Nigdy mi tak nie zalezało. Przecież ja nie chcę żeby mi zależało. Nie potrafię. Nie radze sobie. Czuje, że zrobiłabym dla niego wszystko. Doslownie wszystko. Skoczyłabym w ogień. Zabiłabym się. Oddałabym mu serce. To jest prawdziwe. Chce mu dać wszystko co dobre.
A on? On jest wspaniały. Odzywamy się do siebie. Wczoraj mnie przytulił-przez chwilę byłam szczęśliwa, bardzo szczęśliwa, najszczęśliwsza. Nie lubię szkolnych dyskotek, ale poszłam, bo wiedziałam, że on tam będzie. Widziałam go z innymi i umierałam, w środu umierałam. Góra szkoły była niedostępna, zamknięta, aczkoleiwk wiedziałam jak tam wejść. Wspaniałe miejsce do pałaczu. Ciemny i długi korytarz, nie było tam żywej duszy. Odbijałam się od ściany do ścian i płakałam, wiedząc, że on tam, na dole świetnie się bawi. Czasami się tak zastanawiam, czy on o mnie myśli. Pewnie nie. Teraz siedzę jak głupia i płacze pisząc to wszystko. Jak codziennie zresztą. Tak bardzo cierpię.
I jest ona, głupia ruda suka, której nienawidze z całego serca. Jest piękna. Ma piękną cerkę, włosy, styl. I on ją lubi, widze to. To mnie boli jeszcze bardziej. Wiem, że nie jestem jedyną dziewczyną, która sądzi o nim, że jest przystojny i tak dalej. I doskonale wiem również to, że nie mam szansy. Jakiejkolwiek. Kurwa, tak bardzo boli. Jak ją widzę na korytarzu pięści mi same chodzą. Ale przeciez jestem bezsilna.
Dwie osoby całkiem niedawno powiedziały, że ładnie razem wyglądamy. Jak to pięknie brzmi. I jakie to nierealne.
Ja sądzę, że on mnie nie lubi, inni mówią, że mnie lubi i, że to widać. Nie wierzę w to. Nie wiem czemu.
Pcham się tam gdzie mnie nie chcą. Cóż, za wysokie progi jak na moje nogi. Nie ten sektor.
Wczoraj, na tej dyskotece było mi tak bardzo smutno i przykro. Nie miałam siły. Jedyne czego chciałam było to, żeby wszedł na tą górę i mnie przytulił, tak najmocniej jak potrafi. Żebym mogła sie wypłakac. Byłam tak cholernie zdesperowana, miałam ochote podejśc do niego, powiedzieć ile dla mnie znaczy i ile razy płakałam, dlatego, że nic między nami się nie dzieje i jeszcze to jak bardzo cierpię, że umieram od środka. I czekałabym na jego reakcję. Ale przecież jestem tchórzem. Nigdy nie zrobię pierwszego kroku. Nigdy.
Jak sobie pomyślę, że nie będę go widziała przez całe dwa tygodnie to mnie skręca.
Jak mam przestać o nim myśleć? Jak mam pozbyć się tych uczuć? Lepiej by było jakby był mi obojętny.
Chciałam go zacząć unikac w szkole. Ale nie umiem. Chodze na plan i patrze gdzie ma lekcje. Idę do dziewczyn z jego klasy pogadać z nimi, ale tak naprawde nie chce z nimi gadać. Chce na niego popatrzeć, mam nadzieje, że do mnie podejdzie, zagada.
Przecież to nie jest miłość. Chyba.
nie wiem, jak Ci sie bardzo nudzi to sobie przeczytaj i złap chwilę z życia głupiej siedemnastolatki.