Jak zwykle o tej porze roku staram się podsumować dobiegający ku końcowi rok i tak jest teraz. Chociaż do nowego roku jeszcze trochę czasu ale postanowiłam to teraz zrobić ponieważ w przyszły tydzień zapowiada się pracowicie. Przyjeżdżają po nas moi rodzice, musimy się spakować na wyjazd i jeszcze wiele innych rzeczy do zrobienia. Tak więc: Ten rok dla mnie, dla nas (ja i Karol) był bardzo ciężki i pracowity. Pechowy? Szczęśliwy? Trudno określić ale porażek chyba było więcej. Dlaczego? Tego też nie wiem, starałam się włożyć całą moją siłę i starania jakie tylko miałam w to co robiłam. Nauka do matury - zarwane nocki, cały czas na lekach, 12kg mniej na wadzę, i nic z tego. Zawaliłam. Zabrakło mi jednego pierdolonego punktu z matematyki i 2pkt z polskiego.. Żal mi samej siebie. Przez ten cios od komisji egzaminacyjnej straciłam wiarę we wszystko.
Między czasie straciłam kilka bliskich mi osób,ale tego nie mam ochoty komentować ani rozwijać temat.
Nasz związek: Hmm i tu jest dużo do powiedzenia. Jestem mega szczęśliwa że jesteśmy obok siebie codziennie ale przez to często się kłócimy..
Wiele kłótni spowodowane jest bardzo dużą różnicą charakterów. Ja w wielu sprawach potrafię się postawić na czyimś miejscu a Karol tego nie potrafi i często sprawia mi to ból. Robiąc wiele rzeczy patrzy tylko na siebie. Kolejną sprawą jest to że ja zakompleksiona kobieta nie potrafię przyjmować komplementów i na tej linii też pojawiają się spiny. Czuję się jeszcze gorzej jak wiem że jak każdy facet (tak mi się przynajmniej wydaje) lubi pooglądać porno. To rusza mnie najbardziej. Nie zaniedbuje mnie w żadnej sprawie ale... Hmmm po prostu to boli. Mówiłam mu to wiele razy ale on się wypiera albo nienawidzi problemu.. Ehh. Bardzo się zżyliśmy przez te wszystkie rozjazdy na początku naszego związku, przez te wszystkie przeżycia. Karol ma jeszcze dziecinne myślenie i często muszę myśleć a nas dwoje. Wiem że mamy tylko siebie. Mogę na niego liczyć. On może liczyć na mnie. Oddałabym wszystko żeby się nam poukładało. Plany są wielkie ale czy to sie wszystko uda..?
Jeszcze ta odległość do rodziców i przyjaciółek. Życie jest ciężkie. A moje serce rozerwane.