Do Nieba!
... ale może innym razem. Jeszcze nie teraz.
Miała być notka o sentymentach. Kilku łezkach i spojrzeniach w okno, na chmury ulotne i przechodniów śpieszących.
Chyba obędzie się bez.
Najtrudniej w życiu wybacza się samemu sobie. Rodzice wybaczą, bo kochają. Wybaczeniem znajomych głowy sobie nie zawracaj - znajomość minie. Kto zostanie - czas pokaże.
Pół roku minąć musiało, żebym mogła powiedzieć sobie - wybaczam. Odcinam. Zostawiam. Długo uczyłam się życia na nowo - jak niemowlę. Którym właściwie byłam. Za szybko chciałam wrócić do normalności, za bardzo udawać, że nic się nie stało.
Właściwie to już dawno miałam posprzątać na fb. Jak odcinać, to całkiem. Masa zdjęć się przewinęła, tyle twarzy, tyle uśmiechów. Paweł, Radek, Savik, Buka, Lesiak, Jacek, Ania, Furio, Magda, Hicior, inni zwący siebie 'Władcami Wsi", ta słynna 3d i ich sklepik, dalej - Kasia, Dawid, Ewa, Radek, Marcin, cała ekipa kPI i kenta, i wreszcie AGH, Adaś, Miś, Natalka, Faustyna...tyle twarzy...
Pisać zaczęłam wraz z wejściem w progi LO, nasze kochane LO, przestałam - wraz z odejściem z AGH.
Nie żałuję. Gdy ten cholerny dziekanat wydzwaniał w listopadzie, czy decyduję się na powrót, miałam łzy w oczach - z wściekłości. Nie chcę. Układam sobie wszystko na nowo, nie będziecie mnie niszczyć.
Wojna z matematyką trwała całe liceum - wtedy z nią wygrałam. Na AGH nie zniszczyła mnie ona. Zniszczył mnie człowiek.
Zabawne, że teraz zdecydowanie w większości przypadków trzeba albo wejść komuś bardzo głęboko w wiadomy otwór, albo zapłacić, żeby mieć szansę na bycie traktowanym jak człowiek.
Duża nauczka na całe życie. Polegaj na sobie, swoich siłach, swoich wiadomościach, swoich umiejętnościach, atutach i talentach. I pewności siebie.
A w październiku nasz biznesplan wygra, o. Uwielbiammoją uczelnię. Uwielbiam odkrywać nowe zainteresowania. Uwielbiam myśleć o przyszłości.
Kochana Pani, przez którą na zajęciach wymiotowałam w łazience ze strachu, która zszarpała mi nerwy i wbiła do głowy przekonanie, że matmy nie pojmę, nie zdam, i inżynierem nie będę - miała Pani rację. Nie będę inżynierem. Ale złożę na Pani grobie swoją pracę dyplomową. Z matematyki finansowej. I podziękuję cicho.
Teraz są nowe twarze. I nowe uśmiechy. Wyłapuję te szczere. Zjadam kolejną tabliczkę czekolady od Moniki i biorę kolejny dzień na bary.
Marcin uczy mnie na nowo, jak się ufa ludziom. L'amour encore.
Iwona powiedziała mi - "bierz życie, działaj, nie oglądaj się, nie myśl za dużo. Ja zdrowia nie mam, Bóg nie dał, dał co innego". Twój zmęczony uśmiech często mi towarzyszy, Iwonko. Gdziekolwiek teraz jesteś.
Pisałam tu pod publikę całe LO.
Kiedyś wydawało mi się to super-fajne.
Teraz trochę żenujące, jak popalanie gimnazjalistów za murkiem dla szpanu.
Usunęłam, nie dlatego, żeby zapomnieć. Nie warto zapominać o przyjaźniach, nawet, jeśli minęły. Za każdą dziękuję.
Chyba każdy tu pisze, żeby być usłyszanym, odkrytym, zobaczonym. Zobaczyliście, skomentowaliście, może nie zawsze szczerze, często anonimowo. Bardzo często - aby bolało.
Cóż... chyba wolę iść zbierać uśmiechy.
martyna