trzeci czerwca zbliża się nieuchronnie, a ja dokładnie 20 lat temu byłam małym zlepkiem kamórek, którego na szczęście nikt sobie nie wyskrobał.
nieśmieszne.
dwadzieścia lat sinusoidy uczuć, która zaprowadziła was wczoraj do miejsca oddalonego o 5,5 godziny lotu samolotem i gdzie nikt nie będzie rozumiał jak wiele przeżyliście, nie tylko dlatego,że mówicie w odmiennym języku. wakacje ze sobą, a nie "od siebie" po 1/5 wieku spędzonego ze sobą, to właśnie coś na co oboje sobie zasłużyliście. drinki w dłoń :)
tak was widzę, moi kochani, tak jak na zdjęciu.
mama w pełni zasługuje na koronę, a tata, ze spokojnym sumieniem. na pelerynę supermana.
dopełnię tę notke gdy się w końcu wyśpię, obiecuje.
życzę wam miłości, takiej jedynej.
***
dzisiaj właśnie jest ten dzień kiedy trzeba uzupełnić tę notkę o kilka ważnych słów, chociaż dzisiaj jest kiepski dzień na pisanie czegokolwiek. dzisiaj jest trzeci czerwca 2015 roku, który 20 lat temu był tym pierwszym, jedynym i już na zawsze waszym dniem, którego ja niestety nie pamiętam. nie jestem w stanie przytoczyć tego co działo się w waszych sercach, głowach i jak bardzo wiotczały wam nogi przed ślubym kobiercem ale za to opowiem wam co dzieje się tu, tutaj u mnie.
ja jestem szczęśliwa, na prawde szczerze. w momencie gdy cieszę się z czyjegoś szczęścia, które zarazem jest moim wypełnia się ta pustka, która przez długi czas była po prostu...po prostu była.
odbieram telefon, a z niego wylewają się słowa o kwiatach zamawianych na recepcji, o kolacji rocznicowej, o truskawkach w czekoladzie i szampanie i o całej reszcie, która otulona jest w uśmiech, który ja widzę tam, po drugiej stronie telefonu.
lubie dostawać takie telefony. niech wam ten tydzień trwa w nieskończoność.
życzę wam miłości, takiej jedynej.
how could we not talk about family, when family is all that we got?