Zawsze twierdziłam, że potrzebuję u boku takiego samego oszołoma jak ja - kogoś kto bez mrugnięcia okiem wyda wszystkie cięzko odłożone pieniądzę na wycieczkę zagraniczną, która nigdy nie była w planach, a wpadła do głowy pod wpływem chwili. Kogoś, kto wejdzie na imprezę obcych ludzi z alkoholem w ręku i zawrze nowe, może i niezbyt trwałe znajomości. Lub pojedzie na weekend do innego miasta by wyłączyć telefony i gdzieś w jakieś starej knajpce obserwować ludzi i ich zachowania.
Jednak potrzebuję kogoś zupełnie innego. Ostoi, w której można się wyciszyć, która przemyśli wszystko dwa razy i odwiedzie racjonalnymi argumentami od kolejnego głupstwa.
Kogoś kto będzie pielęgnował we mnie ogień, ale nie pozwoli żebym spłonęła.
DZIĘKUJĘ CI KOTEK <33