photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 4 MARCA 2017

Wspomnienia

Uwielbiam słoneczne popołudnia, kiedy zatapiam się głęboko w miękkim fotelu wyłożonym granatowym pluszem, a ulotna, srebrna para, unosi się z kubka pełnego aromatycznej, gorącej herbaty. Już za chwilę nadejdzie wiosna i będzie można uchylić szerzej okna, wdychając świeże powietrze, zmieszane z zapachem mokrej ziemi. Ptaki rozśpiewają się o porankach, ciesząc się z powrotu życia. I ja się raduję z nadchodzącej pory roku, chociaż w moim wieku patrzę na to z rezerwą, spowodowaną przeżytymi doświadczeniami. Dla jednych wiosna to czas nowości i zabawy, dla mnie, czas na podsumowanie 84 lat życia.

 

W salonie, wyłożonym dębową boazerią, z długimi, ciężkimi brązowymi kotarami zasłaniającymi okna, stoją dwa fotele. Jeden z nich należy do mojej żony. Widocznie wyszła dzisiaj wcześnie rano, gdyż nawet nie zrobiła śniadania. Pewnie nie chciała mnie budzić. Pod zamkniętymi drzwiami od salonu widzę kreskę białego światła. Często zdarza jej się nie wyłączać światła w przedpokoju. Oba meble przywieźliśmy od moich dziadków i gdyby mogły mówić, opowiedziałyby niesłychane historie. Doskonale pamiętają czasy, kiedy będąc dzieckiem wdrapywałem się na kolana ojca. Miał zwyczaj czytywać w nim wieczorami gazety i od czasu do czasu wypalać fajkę.

 

Żonę znam od dziecka. Wychowaliśmy się na tej samej ulicy na przedmieściach miasta. Nie różniliśmy się niczym od innych dzieci. Nie mieliśmy nic. Rekompensowaliśmy to częstymi spotkaniami z dziećmi sąsiadów, zabawą, niebanalnymi pomysłami i przede wszystkim dobrym humorem. Z czasem, kiedy stawaliśmy się coraz starsi, pomiędzy chłopcami dochodziło do nieporozumień, rywalizacji i zazdrości. Lecz dzięki odpowiedniemu wychowaniu, byłem wolny od tych emocji.

 

Po studiach oświadczyłem się małej, rudej i piegowatej dziewczynce. Z naszego związku mamy dwóch synów. Jeden jest wysokim oficerem lotnictwa, a drugi poczytnym pisarzem literatury grozy. Obaj mieszkają w innych miastach, ale przynajmniej raz na dwa miesiące odwiedzają nas ze swoimi rodzinami. Czasami, z czego jestem szczególnie dumny, dostaję od nich długie listy, w których oprócz zdjęć znajdują się kolorowe rysunki wnucząt. Od kilku lat z lubością wspominam dawne czasy. Wyjmuję stare fotografie i wpatruję się w nie bez końca. Najmilsze mojemu sercu oprawiłem w ramki i powiesiłem na jednej ze ścian salonu oraz postawiłem na komodzie. Moje życie to jednoczesne przebywanie w kilku miejscach w różnym czasie. Obecny jestem na ulicy, przy której mieszkałem jako jeden z bohaterów zdjęcia. Już za chwilę siedzę na harcerskim biwaku w otoczeniu uśmiechniętych, młodzieńczych twarzy. Lato tamtego roku było bardzo piękne. Tak samo piękne kiedy stałem w chłodnym kościele, otoczony zapachem kadzidła i kwiatów, w towarzystwie ubranej na biało, przyszłej żony. Im człowiek starszy tym mniej ma znajomych. Miałem wypróbowanych kompanów. Mogliśmy konie kraść. Godzinami przesiadywaliśmy ze sobą, zatopieni we wspólnych pasjach. Niestety, większości z nich nie ma już na tym świecie. Odeszli zdecydowanie za młodo.

 

Do tej pory czuję na kolanach i rękach ciężar wspinających się na mnie synów. Uwielbiam zdjęcie, na którym obaj chłopcy starają się wejść mi na głowę. Za chwilę wracam do zabawy z nimi na podłodze, układania klocków, grania w gry planszowe i czytania książek. Długo podsuwałem im pod nos, według mnie, ciekawe dzieła, aż w końcu sami zaczęli po nie sięgać. Rodzina jest dla mnie wszystkim. Dobitnie uświadomił mi to wyjazd do pracy w innym mieście. Bardzo mi ich wówczas brakowało i tęskniłem. Byłem na siebie zły, że tracę czas, który powinienem był im poświęcać. Wracam myślami do corocznych wakacji, w czasie których zwiedzaliśmy stolice obcych państw, przywożąc ze sobą wspaniałe pamiątki, chociażby kotary, które do tej pory wiszą w salonie, cudowną lampę elektryczną stojącą na szafce nocnej czy zestaw orientalnych sztućców. Z żoną  lubiliśmy robić prezenty znajomym i rodzinie, czasami wprawiając ich w wielkie zakłopotanie. Pierwsze dni w szkole naszych synów, następnie kolejne etapy edukacji, kiedy pomagałem im w odrabianiu lekcji, aż do uzyskania dyplomów uczelni wyższych przeżywam do tej pory. Z przygotowywania i jedzenia posiłków nasza rodzina uczyniła prawdziwy rytuał. Potrafię przywołać smaki potraw, wspólnych obiadów tradycyjnej, domowej kuchni. Żona potrafiła wyczarować fantastyczne torty i ciasta. Słynęła z nich w całej okolicy. Jednak nie tylko kulinarne dzieła potrafiła tworzyć. Wszystkie piękne obrazy, które wiszą w naszym domu wyszły spod jej pędzla.

 

Od zawsze chciałem być dobrym człowiekiem. Mieć wartości, których będę strzec i móc kierować się nimi. Cechowała mnie sprawiedliwość, nigdy nie byłem obłudny i zakłamany. Nie poświęcałem kilku słabych figur, żeby zbić jedną silną. Każde niepowodzenia przyjmowałem z godnością na swoją pierś. Uważałem, że najważniejsze jest to, co się dzieje w środku, a nie na zewnątrz człowieka. W sercu być tym samym, którego pokazuje się innym. Uchodziłem za spokojnego i opanowanego mężczyznę, chociaż ludzie oczekiwali ode mnie, że będę duszą towarzystwa i zarażę ich szalonymi pomysłami oraz dobrym humorem. Uznaję zasadę, że łagodne słowa posiadają ogromną siłę. Jak jest napisane w Biblii, łagodny język łamie kości, a łagodna odpowiedź uśmierza gniew.

 

Upijam łyk herbaty wpatrując się w zdjęcia rozwieszone na ścianach. Drzwi do salonu otwierają się. Z uśmiechem odwracam głowę przywitać żonę. Ale... Zaskoczony jestem, że w drzwiach stoją dwie kobiety. Młodszą jest pielęgniarka, trzymająca w rękach tacę, na której w oddzielnych pojemnikach leżą posegregowane, kolorowe leki. Dzień Dobry mówi. Panie Tomaszu, ma pan gościa.

 

- Cześć tato. Stęskniłam się do Ciebie.

 

Stary Wujek

 

 

 

 

 

Informacje o starywujek


Inni zdjęcia: Mirabelka staraszkola... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24Rest in peace, babes. cherrykinn:) dorcia2700... maxima24... maxima24