Uwielbiam letnie poranki, kiedy słońce przesiąka przez niedokładnie zaciągnięte okienne żaluzje padając na twarz. Wówczas budzę się na kilkanaście minut przed nastawionym budzikiem rześki jak skowronek, chociaż zazwyczaj późno kładę się spać. Szkoda mi czasu na sen. Zjadam powoli śniadanie złożone z jajecznicy na szynce i popijam kubkiem gorącej czarnej kawy bez żadnych dodatków. Nigdy mi ona nie smakowała, ale w jakiś tajemniczy, artystyczny sposób napędza mnie na cały dzień. Biorę szybki prysznic, ubieram się w przygotowane poprzedniego dnia, uprasowane ubrania i wychodzę z domu. Do pracy nie muszę jechać długich godzi samochodem, denerwując się postojami w korkach i słuchając kłótni polityków w porannych audycjach radiowych. Znajdę się na miejscu spacerując lipową aleją pod baldachimem z sercowatych liści.
W rzeczywistości serce nie ma takich kształtów jak przedstawiający je symbol, który odzwierciedla miłość, namiętność, silne uczucia. Kiedyś wierzono, że organ ten posiada duchowe, boskie właściwości, jest siedzibą myśli, rozumu. Serce jest źródłem ludzkich emocji, które odurzają rolę mózgu. Oznakowane są nimi wychodki, ustępy i ubikacje. Te i podobne anegdotki opowiadam zestresowanym pacjentom przed i po operacjach. Jestem lekarzem w jednym z wojewódzkich szpitali we wschodniej Polsce.
Mój Oddział Kardiologii z Pododdziałem Intensywnego Nadzoru Kardiologicznego (PINK) jest wysokospecjalistycznym Ośrodkiem leczenia pacjentów z chorobami układu sercowo-naczyniowego. W skład Oddziału wchodzą: część chirurgiczna z salą operacyjną wyposażoną w najnowocześniejszy sprzęt, sale chorych, ambulatorium, poradnie i pracownie. Wielką dogodnością jest to, że trakt operacyjny mieści się na jednym piętrze, a pacjent przed operacją nie musi pokonywać windami kolejnych pięter obijając się łóżkiem o ściany, jak ma to miejsce w innych szpitalach.
Po tym czego doświadczyłem w trakcie praktyki lekarskiej, nauczyłem się szanować życie i ludzi. Dlatego kiedy zaczynam dzień od porannego obchodu wspólnie z lekarzami różnych specjalizacji i pielęgniarzami, staram się dokładnie wysłuchać każdego pacjenta i odpowiedzieć na wszystkie pytania by rozwiać obawy przed zabiegami.
Przeprowadziłem wiele skomplikowanych i ryzykownych operacji. Jestem przekonany, że zarówno ja jak i szpital, jesteśmy do nich należycie przygotowani. Jednak są sytuacje, które trudno określić, wspominać i mówić o nich słowami. Okrywa je niewytłumaczalna zasłona tajemnicy, sprawiająca, że wszelkie wyjaśnienia nie powinny być dostępne dla świata żyjących.
Kliku moich pacjentów w czasie operacji doświadczyło śmierci klinicznej. Następuje wówczas widoczny zanik oznak życia organizmu, takich jak bicie serca, akcja oddechowa czy krążenie krwi. Nieprzerwane występowanie aktywności mózgu różni ten stan od śmierci biologicznej. Szczęśliwie za każdym razem akcja reanimacyjna udawała się i pacjent wracał do życia. Czuję osobliwy niepokój gdy wspominam relacje niektórych z nich.
W pewnym momencie widzieli siebie leżących na stole operacyjnym i mnie stojącego nad nimi. Obserwowali co robię z ich ciałem, słyszeli o czym rozmawiam i jakie wydaję polecenia. Ogarniał ich wtedy stan spokoju, miłości i ciszy... Najbardziej przeraża mnie to, że wielokrotnie przed skierowaniem się do mistycznego źródła światła, próbowali wyrwać mi z rąk skalpel oraz odciągnąć od pracy. W czasie reanimacji robili wszystko aby ją przerwać. Bezskutecznie.
Wielu pacjentów miało do mnie żal, że zostali uratowani i przywróceni do życia.
Staram się być dobrym człowiekiem.
Inni zdjęcia: ... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24Chciałabym tam być bluebird11