photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 27 LIPCA 2016

Diabelski Dom

Ostatniej nocy przed osiągnięciem celu, po wielodniowej wędrówce, nie mogłem zmrużyć oczu.  Kilkanaście godzin dzieliło mnie od dotarcia do miejsca z moich snów, położonego wysoko w górach.

 

Dzień zapowiadał się pochmurnie. Szary deszcz, siąpiący nieustannie od rana, zamoczył jar. Szedłem jego ciemnym dnem. Wysoko w oddali, ponad koroną gęstych bukowych liści błysnęło i zahuczało. Wzmógł się wiatr, szarpiąc gałęzie prastarych drzew i runął dąb stojący na stromym zboczu. Stalowe, ciężkie chmury, o których zamieszkujący te tereny prości ludzie mówią - psy nocnych burz - ujawniając swoją potęgę dały głos.

 

Po kliku godzinach męczącego wspinania się pomiędzy niskimi, cierniowymi krzewami, opuściłem tajemniczy jar i znalazłem się na jego skraju. Rosły tutaj krzaki czerwonej róży tworząc naturalny żywopłot po obu stronach górskiej ścieżki, którą miałem podążać dalej. Wiatr rozgoniły chmury i na ostatnie minuty dnia wyszło słońce. Spocony, z ciężkim oddechem spojrzałem w górę. W czerwonym blasku skał, tuż przy szczycie, przycupnął stary klasztor. Oto przed oczami pojawił się cel podróży. Budowla z moich snów. Zbierając siły ruszyłem wąską, wijącą się niczym wąż, kamienistą ścieżką pod górę. Droga była stroma, poszarpana i najeżona ostrymi kamieniami. Wielokrotnie przewracałem się bezwładnie koziołkując rękami i nogami w powietrzu. Leżałem wówczas wyczerpany, aż znowu nabrałem sił. Moją uwagę przykuły delikatne, cieniutkie, jakby pajęcze nitki, znajdujące się na ścieżce. Nie chciałem zostawać w jednym miejscu dłużej. Im wyżej się wspinałem, tym straszniejszy widok roztaczał się za moimi plecami. Widziałem rozległą, bezkresną równinę. Była to pustynia bez żadnych oznak życia.

 

Kiedy wśród zawodzenia wiatru podchodziłem pod mury klasztoru, zauważyłem, że nie jestem sam. U jego masywnych, mocno zamkniętych wrót, pokutował ktoś na klęczkach. Chwilę zajęło mi  uporządkowanie plątaniny oszalałych myśli. Skąd ja go znam? - jego oblicze wydawało się tak znajome. Charakterystyczny, owłosiony łeb tego człowieka musiałem widzieć już wcześniej. Postanowiłem, że zapytam go o to kim jest. Nieśpiesznie zbliżyłem się do skruszonego pokutnika i spytałem "Skąd ja cię znam?". Mój głos musiał brzmieć bardzo cicho, bo człowiek nie odezwał się. Kiedy powtórzyłem pytanie, ponownie nie dostając odpowiedzi poczułem się nieswojo. Głuchy, a może chory czy co? - stwierdziłem złośliwie.

 

Wtem, wśród wycia wiatru i szelestu uschłych traw usłyszałem mechaniczny dźwięk. W zamku głucho szczęknął klucz. Odwróciłem się powoli, zobaczyłem że otwarły się klasztorne wrota - wielkie, zakurzone, obite w poprzek metalowymi szczeblami. Na froncie znajdował się niewyraźny napis, którego niestety nie mogłem odczytać.

 

Nie będąc pewnym co mnie czeka, stanąłem u progu, ostrożnie zaglądając do środka kruchty. I widzę... Co też to czai się w mroku? - zapytałem sam siebie. Był tam kształt bardziej ciemny niż otaczająca wszystko czerń. Dopiero po chwili wyłoniła się wyraźnie sylwetka starego, przygarbionego mnicha. Zaprasza mnie do środka stanowczym ruchem rąk.

 

Było bardzo ciemno, wydawało mi się, że znalazłem się w jakiejś gęstej, lepkiej substancji. Posadzkę, chrzcielnicę, klęcznik i ułomek krzyża pokrywał tłusty brud. Słyszałem skrzypienie starych kości i resztek mięśni wysuszonego mnicha. Ogarnął mnie piekielny strach kiedy nade mną zagrzmiał potężny dzwon. Podniosłem głowę i mimowolnie zakryłem rękami uszy oraz zastygłem skamieniały w niemym okrzyku przerażenia. Gdyby ktoś spoglądał na mnie z boku, ujrzałby, że z trwogą patrzę się na sufit. Dostrzegłem krew... Tam, na całym kamiennym suficie, o Boże, jest krew! Czerwony płyn ruszał się, żył, przelewał, opływał dziwne kształty, tworzył bąble, które wydawały się, że zaraz spadną, by po chwili cofnąć się i ponownie połączyć w całość. Skoncentrowałem się na kształtach wystających z sufitu i w tym momencie zapragnąłem przestać istnieć. Wzrokiem odnalazłem bowiem ludzkie strzępy głów, które bez reszty ciał, wbite w strop, w nieartykułowanych dźwiękach, w bólach, jęcząc coś przy odgłosach zgrzytu szczątkowych zębów, prosiły o zakończenie ich utrapień.

 

Mnich odezwał się do mnie spokojnie gardłowym głosem. Zmrożony straszliwym widokiem, nie umiałem oderwać od niego wzroku. Nie uchwyciłem oblicza pytającego. Po co ty? - zaczął. Po co ty w taką noc tu chciałeś wejść? Jesteś głupcem! Czy nie wystarczyły Ci sny? Musiałeś tu przyjść i przekonać się na własnej skórze oraz ściągnąć na siebie Boży gniew?

 

Skąd ja to znam? pytałem się zatrwożony w myślach. Przecież ja muszę znać to miejsce... Mozolna droga po cierniach. Tutaj jedynie chaos i strach wieczny mieszkają (Hi 10,22) I będą cierpieć katusze we dnie i w nocy i na wieki wieków (Ap 20,10) Czy to przypomina mi diabelski dom?

 

Skąd ja to znam? - nie mogłem powstrzymać natrętnego pytania. Odszyfrowałem napis na drzwiach klasztoru - "Miejsce, gdzie nie ma zbawienia". A słowa mnicha o bożym gniewie? "Ponieważ Boży gniew przenika bramy piekieł, by dosięgnąć i dręczyć nieszczęśnika w samym środku ognia piekielnego". Będzie płacz i zgrzytanie zębów (Mt 8,12)

 

To wszystko przypomina mi diabelski dom! Krawędź samego piekła! - Zabrakło mi tchu od duszącego żaru, kiedy otoczył mnie gęsty, zielonkawy dym wydobywający się z niebosiężnych murów klasztoru.

 

 

Tekst inspirowany utworem zespołu Kat - Diabelski Dom

 

Stary Wujek

Informacje o starywujek


Inni zdjęcia: Synuś nacka89cwaKrwawodziób slaw30015 Lat temu rudedamienJa nacka89cwa11.05 idgaf94;) nacka89cwaMoon photographymagicOgnisko pati991Bezwarunkowa miłość itaaanJa pati991