Pan Władysław napisał...
Wpis ten będzie wielkim krzykiem... pokazaniem Wam wszystkim, jakim to ja jestem psem... Obrazi on śmiałych ludzi!... i co by tu jeszcze wymyślić? Już wiem. Będzie ogromnie niesprawiedliwy... hahaha Pełen będzie niezrozumienia i ignorancji dla wszystkiego co jest związane z himalaizmem. Bo cóż ja mogę wiedzieć o nim...? Wszak ja tylko po Tatrach chodziłem.
Wydaje mi się, że mam jakiś 6 zmysł, gdyż wiem, że o rzeczach i sytuacjach, które są dla mnie ukryte lub jeszcze się nie wydarzyły (mam to po Mamie... która na całe szczęście wymodliła zanik tego "talentu") - albo to zdrowy rozsądek jest raczej, który tylko miłość może zaćmić...
Dawno temu, będąc jeszcze młodym człowiekiem , wolnym od wszelkich złośliwości i... zepsucia moralnego oglądałem program w TV (czarnobiałej) w którym wypowiadał się Pan - znany himalaista, który wybierał się góry... zdobywać je! Siedząc spokojnie, podziwiając jego odwagę i że ma możliwość realizowania swoich pasji... w otoczce czysto fantastycznej... pomyślałem, ze nie wróci z tej wyprawy i umrze...
Tak też się stało...
Po kilku latach oglądałem ponownie program o wyprawach w góry i wypowiadała się w nim tym razem kobieta, znana himalaistka. Mówiła, że zbiera ekipę i fundusze na swoją wyprawę. Wspominała przy tym o zmarłym koledze, tym samym, o którym napisałem wyżej. I znowu pomyślałem, że... nie pomyślałem, ja wiedziałem, że ona z tej wyprawy nie wróci... co tez tak się stało. Postanowiłem więcej nie oglądać takich programów...
No ale... nie dane mi to było... bo ostatnio przez przypadek natrafiłem na program, w którym ludzie opowiadali o nowej wyprawie. Wszystko ładnie, reklamy na ciuszkach, pytania, sława, duma... kolorowo. No i mówię... Ech... Nie wróci z tej wyprawy kilku z tych ludzi. Czy oni nie wiedzą, że jak będą tak po tych górach łazić dziwnie to z nich nie wrócą? I tak przez dłuższy czas... było o tych himalaistach...
I kilku z nich nie wróciło...
Tak mi się wydawało, mimo wszystko, że skoro oni tacy fajni, to jeżeli idą razem w góry to i razem wracają... chyba, że musi się trafić naprawdę jakaś straszna sytuacja... (bo ludzie sobie pomagają... a już ludzie odważni to na pewno) No ale to tylko moja niewiedza jest.
Ale skoro ja... niedoświadczony... w góry tak nie chodzę. Hmm.... Po co Oni się na nie tak pchają... tak bardzo ryzykując?... To nic jeszcze! Niech oni sobie wchodzą i giną jak... trzeba, ale po co sprawiają, że ktoś ma się po nich smucić. Po co... niektórzy z nich zakładają rodziny? Chyba, że nikt nie będzie po nich płakać? Tata jest dla nas Bohaterem, niestety nie wrócił... to cóż robić synku.... córeczko?...Idziemy do sklepu po kiełbasę. I poszli... No, ale tak ładnie nie jest (Marzenia weselne). Ale przecież, gdyby się im udało!... to by byli prawdziwymi Bohaterami, a teraz to tak niewiadomo do końca... Są czy nie? Doświadczeni byli... bo byli, wchodzili i schodzili już kiedyś!... tylko, że się teraz nie udało...
Takie dziwne pytania mam, kiedy poczytałem kilka zdań o tym himalaizmie:
Chodzenie po górach razem czy osobno? - bo pojechali razem!
Dlaczego silniejsi nie czekają na słabszych towarzyszy... tylko szybko uciekają z góry? Boją się, że jak im pomogą to sami nie zejdą...? Możesz iść i żyć. Albo możesz zostać i razem umrzecie - takie myślenie pochodzi z doświadczenia?
Z reguły wspinacze idący w góry wysokie wiedzą, że mają liczyć tylko na siebie czyli wszystko jasne... Może to normalne, że się zostawia towarzyszy w górach?
Słyszałem o konflikcie wspinaczy ze Śląska i z Podhala. Poważnie... a Ci z Lublina nie lubią tych ze Szczecina? ;>
Nie ma pomagania sobie, wszystko robi się dla siebie. Wspólny wysiłek nie jest obecny... wysiłek, którego celem jest wspólne zejście... nie wejście... zejście! Brak współpracy zespołowej brak odpowiedzialności. Nie ma "braterstwa liny" Kto tu jest ignorantem i egoistą? Ja?
Ja wiem... nigdy nie byłem w takiej sytuacji. I nie wiem co tam się dzieje naprawę (siedzieć 8000 m w górach w ciemności i zimnie) W takim razie nie powinienem się wypowiadać i zastanawiać się nad zadawaniem sobie takich pytań. A Wy... doświadczeni specjaliści z pasją... idźcie w góry, wejdźcie na szczyt, wracajcie cali i zdrowi... poumierajcie w tych górach zamarznięci... ale róbcie to beze mnie, bo po tym wpisie nic mnie już nie obchodzicie...
Za cenę życia... i smutku rodziny iść w góry?
Rodzino zmarłych, bardzo mi przykro jednak.
Zdjęcie zamarzniętych ludź w górach zrobiła Weronika