Jak już pewnie zdążyliście zauważyć uwielbiam Jarmark Jegielloński. Jednak Jarmark z tego roku (2012) nie podobała mi się tak bardzo jak imprezy z lat poprzednich. I nie tylko mi...
Cóż... może to moje zmęczenie się do tego przyczyniło? Zmęczenie tym wydarzeniem? Dlatego, że co roku jest to samo, mimo, że za każdym razem Jarmark jest o czymś innym?
Być może, ale nie wydaje mi się, żeby wina leżała we mnie... bo z zainteresowaniem śledziłem przygotowania do Jarmarku i prawdziwie cieszyłem się, że znowu pochodzę między straganami, porozmawiam z ludźmi, popatrzę na ciekawe rzeczy, a niektóre przywiozę do domu, do swojej kolekcji... że znowu posłucham muzyki, której normalnie nie słyszę. Cieszyłem się, bo w tym roku mogłem wybrać się na Jarmark z młodymi ludźmi, a wiele im o tym wydarzeniu opowiadałem i zachwalałem go, także byli ciekawi o czym mówię...
...czyli co? Może to jednak stagnacja tej Imprezy?
Szybkie spostrzegania...
Stragany owszem, były... a na straganach różności własnoręcznie zrobione. Artyści siedzący w tych straganach... również byli... ale jakoś tacy zmęczeni i mało skorzy do rozmowy. (ale być może ja ich odstraszałem moim ohydnym wyglądem?)
Odwiedzających było dużo. Trudno było się przedostać przez Stare Miasto. Ale... po ich minach widać było, że są również zmęczeni, jacyś tacy mało obecni. Zamiast oglądać wspaniałości wszelakie... patrzyli przed siebie, jakby ich jedynym zadaniem było "tylko przejść"... od Bramy Krakowskiej do Bramy Grodzkiej albo odwrotnie (ja patrzyłem się na tych ludzi tylko między przejściami od straganu do straganu)
Muzyka... scena była... ale pusta, dopiero późnym popołudniem muzycy się rozkręcali... za późno. Widziałem rodziców z małymi dziećmi, którzy z usłyszanych rozmów liczyli, że ich dzieci potańczą sobie przy interesującej muzyce... a tu dupa!
Byli muzycy grający między straganami, ale było ich mało... W porównaniu z poprzednimi edycjami Jarmarku, ten byłbardzo cichy! A w niedzielę z samego rana chyba????... scenę zlikwidowano! Dla mnie to był jak cios w pysk.
Jedzonko... ładnie pachniało... pyszności... nie wszyscy dojadali z tego co widziałem, bo resztki się walały po ulicach... ale to normalne.
Mam nadzieję, że formę trzymały nocne potańcówki, niestety nie było mi dane w nich uczestniczyć.
Bycie na Jarmarku i siedzenie w ogródkach piwnych, dla niektórych to już chyba tradycja... z tego co zaobserwowałem, a wzrok mam sokoli, a pamięć niezawodną!
Kura... była! Pan ten Wykrzykiwacz był! Świta kury była... wzbogacona o pląsających kolorowych artystów. Wydaje się, że wszyscy trzymali swój wysoki poziom...
Nowości były również... Przygłup, Kataryniarz... i yyyy...
Zabrakło Rycerzy.... Jak mogło zabraknąć Króla, Królowej, Rycerzy, Pań pięknie ubranych i uwalanych gnojem giermków???...
Co najważniejsze. Mistrz Garncarstwa nie zawiódł nas jak zawsze.
Dlaczego tak późno pojawia się "recenzja"? Namawiano mnie do jej napisania od długiego czasu... a czas jest już dla mnie późny, że tak powiem. Musiałem się zebrać i napisać tych kilka cierpkich słów... które? ...czy ja wiem... czy są aż tak cierpkie jak mi się wydaje?
Video "relacja z Jarmarku Jagiellońskiego"... a pod koniec śpiewam piosenkę "Szła dzieweczka do Laseczka"
www.youtube.com/watch?v=L8AfPp0qnf8