No to lecimy.
Pogoda jest okropna, ale humor nawet dobry.
Przynajmnej nic nie pada :)
Stwierdziłam że chyba będe pisać co jem, to jednak pomaga w ograniczaniu :)
Trener wyjechał na święta, ale przysłał mi rozpiske treningów, kurde,
myśłałam, że osobie, która przez rok nie trenowała da coś luźniejszego,
a tu dupa, nie ma obijania się, no dobra w sumie to będzie sprawdzian dla
mojego piszczela ( był przeciążony) jak nie zaboli to będziemy jechać konkretnie .:)
bilans :
- jajecznica z dwóch jajek, dwie kromi chleba z ziarnem,
z odrobiną masła i papryką + kawa z mlekiem
- omlet z dżemem
- kilka ciastek
- kawałek bagietki z serem, ogórkiem i papryką ( 4 kanapeczki)
Trening godz 11:00
1 Rozbieganie 2km
2 Gimnastyka 15min
3 Rytm 3 x (4 x 100m) przerwy 100m marsz a po serii 4 - 5min
4 Trucht 800m
Doszłam na stadion to nic nie padało, a jak się przebrałam to zaczęło padać coś okropnego ;(
Pod koniec treningu ja i koleżanką byłyśmy zasypane razem z bieżnią...
Na jutro miałam 200m biegać, ale widze że nic z tego.. ;(
Tak mi przyszło do głowy, żę może jeszcze dzisiaj, zamiast siedzieć i sie objadać to coś poćwiczę :)