Dobra, olać opis i jakość zdjęcia, chcę Wam opowiedzieć tylko jedną rzecz
z dzisiaj pomijając ścielenie boksów i zabawy na pastwisku. No więc chciałam dać koniom coś dobrego i się z nimi przywitać, idę do Lizy (Magda i Aneta szły do siodlarni), patrze ona leży. "O jak fajnie, zrobię jej zdjęcie zanim wstanie!". Zrobiłam zdjęcie, patrzę, patrzę, ona się nie rusza. Iza oczywiście zawał serca wchodzi do boksu, woła dziewczyny i strach - Liza się zablokowała, a dokładniej nogi (patrz zdjęcie). Dzwonię do właściciela, mówi żeby spróbowac ją wyciągnąć, a jak nie to zostawic bo już jedzie. Ale na szczęście pojawił się jakiś gościu (dziękuję uff), zawołał Pawła, przypięli Lize skórzanym pasem i wyciągnęli. Ja z Madź już całe się trzęsiemy, bo miałyśmy z Anett przypuszczenia mięśniochwatu, całe mięśnie sztywne i wgl.
Najgorsze było to że nie chciała wstać, prawdopodobnie wcześniej próbowała i się zmęczyła. Mały łobuz napędził nam strachu!
A potem galopowała i ścigała sie z innymi końmi na pastwisku, ahh ta Liza!
THE END. DZIĘKUJĘ TYM CO PRZECZYTALI