Fot. JA
Zdjęcie spod stajni, staroć, w niedziele byłam u niej ale zapomniałam aparatu:P
wczoraj za to nie byłam bo i Piotrek miał wolne więc spedziliśmy ten dzień razem:)
No ale wracając do niedzieli, pojechałam do mojego rączego rumaka, oj grało jej w dupie grało:P
Na moje nieszczęście żadna nie miała kantara:P ale nie poszło najgorzej wziełam linke bo w uwiązie karabińczyk jak słychać to odrazu panienki znikają z pola widzenia:P a tak poszło gładko bo się nie spodziewały:P
złapałam ofc Cudziaka bo ona to na wszystko ma wylane, zaprowadziłam pod jej boks a ta odwrót i jednak nie bo do koni, musiałam zrobić z linki a'la kantar bo inaczej się wyślizgiwała... z tamtymi poszło gładko, jak nigdy same weszły do boksów, co w chłodną pogode jest już wogule nie do pomyślenia:P chyba już poprostu się nauczyły:P
Później cudziaka do czyszczenia, tymrazem na dworze:D przyjechałam to pięknie ogarnięte wszędzie było, wszystkie rzeczy niepotrzebne przy ścianie z kółeczkami wyniesione, i ogólnie mały kącik na "siodlarnie" niedaleko mojego boksu więc elegancko:) No ale wracając do Cudziaka, jakaś taka nadpobudliwa była, Piotrek jak nigdy przed wyjazdem do niej powiedział żebym uważała tam na siebie:P jak już miałam wychodzić w teren wróciłam się po kask:P i przy pierwszym galopie w połowie ścieżki było potknięcie bryk bryk bryk trzy mocne fule do przodu i stop:D i jak z bryków nic sobie nie zrobiłam tak przy stopie będąc w półsiadzie zrobiłam fik do przodu:D tak że po 3 i pół roku posiadania konia pierwszy raz z niej glebłam:P co się później okazało niuńka się przydrepła i rozwaliła tylnią nogą przednią na piętce:/ zabolało to brykneła a później staneła, ale w domu oczyściłam ranę opatrzyłam i wsio gra. Reszta terenu spokojniejsza, aż do domu. Później ją wypieściłam i wypuściłam na padok z resztą dzikusów:P w czwartek znów wolne:) może z rana do niej wyskoczę:)