Wrocław.
Obiecałam sobie, że kiedyś tam wrócę...
Kto wie, czy nie na dłużej. ;)
Dzień z serii takich, gdzie niby coś się dzieje a i tak jest jakoś nijako..
Mam się czasami ochotę rzucić wszystko gdzieś,
rozpocząć nowe życie, wyjechać, uciec od codzienności..
A potem przypominam sobie ludzi, mimo że tych nielicznych, ale tak ważnych,
bez których nie było by już tak samo..
Nie żadko jest ciężko, małe i duże problemy. I ten cholerny brak czasu. Brak czasu na to, co się kocha..
Życie liczące się od godziny do godziny. Szczelnie zaplanowane przez nas samych a częściej przez osoby z zewnątrz. I nie mamy na to żadnego wpływu... A to dopiero początek. I tu rodzi się BUNT.
W końcu nikt nie lubi ograniczeń...