tak właśnie sobie leże i umieram. ale spokojnie nie mam do nikogo pretensji przecież właśnie tego chciałam. a właściwie pragnęłam. mam to co chciałam. myśli samobójcze, pocięte ręce to już rutyna. codzienna monotonia. codzienna szara rzeczywistość, która chyba tak naprawdę mnie przerasta. nie radzę sobie ze swoimi problemami. nie chce też nimi obciążać bliskie mi osoby. są tak kochane, że nawet nie zauważają moich smutnych oczu. przechodzą obojętnie jakby nigdy nic. to dla mnie znaczy tylko jedno 'radź sobie sama' . nigdy nic od nich nie chciałam. i nie będę chcieć. staram się być sobą, ale wiem że to mi nie wychodzi. Nara.