Jestem zmęczona. Wszystkim.
Nie chce mi się już nawet myśleć ani starać się
Pisać też mi się nie chce.
Umierać też nie, czuję się jakby zawieszona w pustce.
Jestem ja i pustka, a na granicach tej pustki chaotyczne obrazy które męczą
Kiedyś myślałam że wizja reinkarnacji jest bardzo pocieszająca a teraz
w reinkarnację nie wierzę i wierzyć nie chcę. Makabryczna wizja - wracać na ten cholerny padół jak już przetrzymam swoje?
No way.
Czuję się samotna, zaniedbana i chora.
Praktycznie nie pamiętam już dnia bez łez a niedługo zapomnę o przespanych nocach.
Wyglądam źle, coraz gorzej.
A pod uśmiechniętą maską wypalona dusza.
Dusza z dziurami po papierosach.