photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 21 STYCZNIA 2014

Rozdział 44.

2 miesiące później
Carl już powoli dochodzi do siebie. Jednak cały czas boi się chodzić po nocy, szczególnie unika parków i miejsc gdzie jest mało ludzi. W nocy nękają ją jeszcze koszmary, ale trzyma się dobrze. Ja właśnie idę na pierwszy trening od moich urodzin. Po wejściu do szatni od razu zauważyłem miejsce Lucasa. Podszedłem i podniosłem koszulkę, na której widniało nazwisko: Cono. Nazwisko mojego przyjaciela. Poczułem się okropnie, odłożyłem koszulkę i już chciałem wyjść ,ale w tym momencie do szatni weszli koledzy z drużyny. Z początku nie wiedzieli jak mają się zachować, jednak po chwili otrząsnęli się. Przywitaliśmy się jak zawsze, a potem złożyli mi kondolencie z powodu śmierci Lucasa. Wiem, że ich wszystkich to bardzo dotknęło, lecz to ja trzymałem się z nim najlepiej. Później rozmowa potoczyła się na zwyczajne tematy, co pozwoliło mi na chwilę zapomnieć. Przebraliśmy się i wyszliśmy na murawę. Po drodze zatrzymał mnie trener.
-Cześć Alex, jesteś pewien, że chcesz już wrócić do treningów? Jestem w stałym kontakcie z Marciem i on twierdzi, że jesteś gotowy, ale chcę wiedzieć czy na pewno Ty też tak czujesz.
Tito zna mojego ojca jeszcze z czasów, gdy był trenerem pierwszej drużyny. Potem z powodu choroby musiał zrezygnować ze stanowiska. Na szczęście po długiej i trudnej walce wygrał i wrócił do pracy. Na razie prowadzi rezerwy, ale wiele wskazuje na to, że już niedługo powędruje wyżej.
-Dam radę, na pewno  zapewniłem go i dołączyłem do reszty.
Trening przebiegł w miarę normalnie. Po powrocie do szatni moją uwagę przykuł ponownie brak nieobecności Lucasa. Zawsze po treningach każdy był wykończony, ale on zawsze znalazł siły by trochę się powygłupiać i pośmiać. Brakuje mi tego bardzo. A może to wszystko to tylko zły sen. Może on jest po prostu chory i niedługo normlanie do nas wróci. Nie! Nie mogę sobie tego wmawiać. Mój przyjaciel odszedł i czy tego chcę czy nie muszę to reszcie przyjąć do wiadomości. Nie będzie to łatwe, ale musze temu sprostać. Musze to zrobić dla siebie, dla rodziców i dla Carl. Muszę to zrobić dla Lucasa. Zastanawiałem się co w takiej sytuacji poradził by mi przyjaciel, jednak z zadumy wyrwał mnie Tito:
-A Ty jeszcze tutaj?
Dopiero po tych słowach zauważyłem, ze wszyscy już wyszli, a ja siedziałem wpatrzony w miejsce jakie zawsze zajmował Lucas.
-Trochę się zamyśliłem, ale już się zbieram.
Wziąłem swoją torbę i chciałem wyjść, jednak trener mnie zatrzymał.
-Alex dobrze się składa, że jesteśmy sami, bo chciałbym z Tobą o czymś porozmawiać.
-O co chodzi?  zapytałem.
-Po śmierci Lucasa rozmawiałem z zarządem o możliwości zastrzeżenia 10, z którą grał. Niestety z powodu dużej liczby zawodników jest to niemożliwe i ktoś musi przejąć jego numer. Jednogłośnie zdecydowaliśmy, że to Ty powinieneś grać z tym numerem, Najbardziej na to zasługujesz. Jednak mimo wszystko chcę wiedzieć czy się zgadasz.
-Tito bardzo Ci dziękuję za to co dla mnie robisz. I oczywiście, że się zgadzam.
-No to dobrze. Jedziesz już do domu?
-Tak.
-To może Cię podwieźć?
-Jasne, chętnie skorzystam.
Poszliśmy do samochodu, a potem trener odwiózł mnie pod sam dom. Gdy już miałem wysiadać zapytał:
-Orientujesz się czy Marc i Ana są w domu? Dawno ich nie widziałem.
-Z tego co wiem to są oboje. I na pewno bardzo się ucieszą z Twojej wizyty.
Udaliśmy się więc razem do środka. Rodzice, tak jak przeczuwałem, miło powitali Tito i od razu zaciągnęli go do salonu. Ja zmęczony po treningu skierowałem się do swojego pokoju.


Nareszcie udało mi się coś dodać :)

Ostatnio miałąm jakąś blokadę i za każdym razem gdy tylko włączałam Word'a nie miałam pojęcia co napisać ;/

Dzisia jakoś udało się stworzyć chociaż trochę i teraz postaram się dodawać rozdziały regularnie :3

A na razie dobranoc :*

 

Komentarze

~asia Świetne czekam na więcej :))
23/01/2014 21:16:50