Nareszcie wszystko wróciło do normy. Mam po przejściu wszystkich niezbędnych badań wyszła ze szpitala. Nasz stary dom sprzedaliśmy, gdyż było z nim związanych zbyt wiele wspomnień. Na początku mama mieszkała ze mną, Marciem i Alexem. Po ok. pół roku kupiła własne mieszkanie do którego się wyprowadziło. Znajdowało się ona stosunkowo blisko, więc często się nawzajem odwiedzaliśmy. Dłuższy okres czasu mama mieszkała sama, jednak kilka tygoni temu wprowadził się do niej jej nowy partner Lucas. Był bardzo miły i najważniejsze, że mama go kochała. Był on pierwszym facetem, z którym się spotyka od czasu śmierci taty. Cieszy mnie to, że nie jest już taka samotna. Ja o tym nawet nie mogę pomarzyć. Nawet jeśli Marc wychodzi na trening ja zostaje z Alexem. Często w gościnę wpadają do nas też Cristian, Lorena oraz mała Carlota, którzy są naszymi sąsiadami. Rok temu do Hiszpanii przeprowadził się też Dawid, co mnie bardzo ucieszyło. Dziś mieszka ze swoją żoną, którą jest nie kto inny jak moja przyjaciółka Julka. Dwa miesiące temu rodził im się ich pierwszy synek. Kiedyś to było nie do pomyślenia, ze oni będą razem, bo nigdy się nie lubili. Ale mnie to bardzo cieszy. Teraz często z Dawidem chodzimy razem na mecze. Julka i Lorena też czasami do nas dołączają. Oczywiście stałym bywalcem na Camp Nou jest nasz synek, który może w przyszłości pójdzie w ślady taty i też będzie grał. Już teraz ciągnie go do piłki i uwielbia w ogrodzie całymi dniami latać i kopać piłkę. Oczywiście najbardziej lubi spędzać czas z tatą, o co chyba niedługo będę zazdrosna. Od czasu kiedy zdecydowaliśmy się wychować małego nazywamy go naszym synem. Ale nie chcemy oszukiwać Alexa i razem z Marciem zdecydowaliśmy, że gdy skończy 16 lat o wszystkim mu powiemy. Przecież i tak by się o tym dowiedział, a lepiej żeby usłyszał to od nas. Dzisiaj razem z Loreną i dziećmi stoimy na murawie Camp Nou i czekamy na naszych panów. Barca po raz kolejny wygrała ligę i jest wielkie świętowanie. Alex i Carlota trzymają się za rączki, co jest nieodłącznym obrazkiem już od dawna. Stali się jak papużki nierozłączki. Czekając na Marca spoglądam na swoją prawą dłoń. Tam bardzo przyzwyczaiłam się przez te dwa lata do obrączki, że już jej nawet nie czuję i od czasu do czasu spoglądam czy aby na pewno jest na swoim miejscu. Oczywiście krążek jest tam gdzie powinien. W tym momencie podchodzi mój mąż i całuje mnie w usta.
-Kocham Cię powiedział.
-Ja Ciebie też.
Marc odwrócił się w stronę Alexa, ale naszego synka już tam nie było. Poszedł on razem z Cristianem i Carlotą, oczywiście trzymając dziewczynkę za rączkę. Na ten widok oboje się zaśmialiśmy.
-Dobrze, że Sara się jeszcze nie ugania za chłopakami Marc wyciągnął ręce by wziąć naszą córeczkę, którą do tej pory trzymałam.
Dzisiaj skończyła pół roku, więc to dodatkowa okazja do świętowania. Marc już na stałe pozostał w pierwszym składzie, gdy w poprzednim sezonie Puyol zakończył karierę. Cristian też coraz częściej dostaję szansę na grę i jak nigdy ją wykorzystuje.
Po ponad godzinie wróciliśmy do domu. Marc zmęczony meczem udał się do łazienki, a ja w tym czasie poszłam położyć dzieci spać. Alex spał już w swoim pokoju, a Sara jak na razie łóżeczko miała w naszej sypialni. Było to po prostu wygodne we wstawaniu w nocy. Chociaż jest dość spokojnym dzieckiem i mało kiedy nas budzi. Dopiero gdy przez dłuższy czas nie śpi i zgłodnieje upomina się o swoje. I tak nareszcie nasze życie się ustatkowało i możemy cieszyć się tym co jest teraz i przestaliśmy się martwić przyszłością.
Jest ostatni rozdział. Przepraszam, że tak późno, ale miałam problemy z komputerem niestety ;/
Piszcie czy się podoba, a ja zabieram się za pisanie drugiej części :D
Nie wiem kiedy się pojawi, ale postaram się jak najszybciej, jeśli chcecie :)
Msiek <3