Od razu zadzwoniłam po taksówkę, by jechać do babcia. Na razie wiem tyle, że babcia straciła przytomność i trafiła do szpitala. Więcej dowiem się gdy dotrę już na miejsce. W tym momencie czułam się strasznie, stałam na środku salonu i byłam kompletnie załamana. Martwiłam się o babcię, a także o Marca. Nie wiedziałam nawet co się z nimi dzieje. Akurat przyszedł Dawid, który przybiegł za mną. Przytulił mnie mocno.
-Anka co się stało? - wiedział, że tu nie chodzi tylko o Marca i miał racje.
-Moja babcia jest w szpitalu. Dawid mogę Cię o coś prosić? - zapytałam.
-Jasne, o co chodzi?
-Mógłbyś spakować moje rzeczy, te najpotrzebniejsze, szczoteczka, ubrania, kosmetyki i takie duperele? Ja pojadę do babci, zobaczę co z nią, a potem lecę do Hiszpanii.
-Oczywiści, że mogę. Ja się wszystkim zajmę, a Ty jedź spokojnie do szpitala.
-Dziękuję Ci.
Wybiegłam z domu. Czekała już na mnie taksówka. Trasę do szpitala pokonaliśmy bardzo szybko, zapłaciłam dla kierowcy i natychmiast wbiegłam do budynku. Z pomocą pielęgniarski odnalazłam lekarza pod którego skrzydła trafiła moja babcia.
-Dzień dobry nazywam się Anna Kaczmarek pan jest lekarzem mojej babci? Nazywa się Krystyna Duda.
-Tak to ja. Dobrze, że pani jest, ponieważ musimy porozmawiać.
-Co z moją babcią? Kiedy będę mogła ją zobaczyć? - niecierpliwiłam się.
-Proszę za mną, porozmawiamy na spokojnie w moim gabinecie.
Nie wiem dlaczego, ale te słowa lekarza mnie przeraziły. Przecież gdyby wszystko było okej przekazałby mi to na korytarzu. Czułam, że z babcią nie jest dobrze.
-A więc o co chodzi? - dopytywałam po dotarciu na miejsce.
-Chodzi o to, że pani babcia nie zasłabła. To był zawał.
Wiedziałam, wiedziałam, że coś jest nie tak. Po prostu to czułam. No ale teraz ważne było, żeby babcia wróciła do zdrowia.
-Jak jej stan? Wyjdzie z tego? - zapytałam Kiedy będę mogła ją zobaczyć?
-Przykro mi, ale pani Krystyna nie żyje. Zawał był na tyle poważny, że nastąpił prawie natychmiastowy zgon.
Słowa lekarza do mnie nie docierały. Jak to babcia nie żyje, przecież to nie jest możliwe. Jeszcze jakieś 2 godziny temu siedziała w domu i rozmawiała z sąsiadką. Słyszałam, że czasami się nawet śmiała. Jak to możliwe, że miała zawał. Nie rozumiałam tego. Moje oczy ponownie napełniły się łzami. Nie wiedziałam jak sobie z tym poradzę. Chwiejnym krokiem wyszłam z gabinetu. Mie czułam się na siłach by gdziekolwiek iść, więc usiadłam na krzesełku, schowałam głowę w dłoniach i zaczęłam jeszcze bardziej płakać. Byłam kompletnie rozbita. Nie wiedząc co począć, wyciągnęłam telefon i napisałam smsa do Dawida: Prozę przyjedź jak najszybciej do szpitala! Nie chciałam być teraz sama. Potrzebowałam go jak nigdy dotąd. Moje życie powoli się waliło. Śmierć mojej babci, wypadek Marca. No właśnie Marc, nie mam pojęcia co się z nim dzieje. Wiedziałam tylko jedno, jeśli go stracę moje życie straci sens. Postanowiłam zadzwonić do Cristiana.
-Halo Cristian - głos mi się łamał Co z Marcem?
-Jest w szpitalu, jeszcze nie odzyskał przytomności, a lekarze wykonują ciągle jakieś badanie. Więc właściwie nic nie wiadomo - słychać było po nim, że bardzo się martwi stanem przyjaciele.
-Boże dlaczego mnie to spotyka - zaczęłam szlochać do telefonu.
-An co się dzieje? Wiem, że tu nie chodzi tylko o Marca, znam Cię.
Tak samo jak wcześniej Dawid, teraz Cristian mnie przejrzał. Oni dwaj znali mnie chyba najlepiej.
-Moja babcia nie żyje. Zmarła jakieś pół godziny temu - teraz już całkiem nie mogłam powstrzymać łez, które ciurkiem leciały z moich oczu.
-An bardzo mi przykro. Trzymaj się, a ja obiecuje, że jak dowiem się co z Marcem to do Ciebie zadzwonię.
-Dziękuję Ci. Pa.
Rozłączyłam się. W tej chwili do szpitala wbiegł Dawid.
-Co się stało? Co z Twoją babcią? - dopytywał mój przyjaciel.
-Ona... ona ... nie żyje.
Dawid przytulił mnie i pocałował w czubek głowy. Próbował mnie uspokoić, ale nie udawało mu się to. Nawet on nie był w stanie mi teraz pomóc. Odprowadził mnie do domu, tam zaparzył herbatę i poszliśmy do mojego pokoju. Usiadłam na łóżku cały czas płacząc.
-Dzwoniła do rodziców?- zapytał Dawid.
-Nie. Nie wiem... jak ja mam im to powiedzieć.
-Jeśli chcesz ja mogę ich powiadomić.
-Dobrze.
Dawid wziął mój telefon i wybrał numer mamy. Przekazał jej wiadomość o śmierci babci. Usłyszałam tylko rozpaczliwy krzyk i szlochanie mamy. To był zdecydowanie najgorszy dzień dla nas wszystkich.
Kochani dziękuję Wam bardzo za to że jesteście i tu zaglądacie <3
W ramach nagrody postanowiłam Was porozpieszczać :)
I oto kolejny rodział, chyba jeszcze tylko dwa i koniec.
Czytajcie, komentujcie :3