wróciłam...
studia są okropne... ;/
Od zawsze przebywałam z ludźmi starszymi ode mnie. Babcie, dziadkowie i prababcia. Towarzystwo wyborowe. Dziadek uczył jak rozrabiać by się nie wydało, że to moja sprawka. Babcia uczyła modlitw. Drugi dziadek uczył majsterkować, babcia zaś zaprowadzała na huśtawki i chwaliła się sąsiadom, jaką ma mądrą wnusię.
Prababcia? Prababcia opowiadała różne historie. Nie lubiła jak kot kręcił jej się pod nogami. Tak, to pamiętam. Pamiętam też jak siadała na fotelu i mówiła, że jestem cudownym dzieckiem, o którym usłyszy świat nie raz. Dzieckiem, które daje radość, suszy łzy. Wtedy tylko się uśmiechałam.
Kładłam jej na kolana wełniany koc i kota, który nie lubił chyba prababci, bo wyrywał się z jej rąk. Siedziałam przy niej i opowiadałam jakieś głupoty. Miałam wtedy dziewięć może dziesięć lat.
Któregoś wieczora kot przyszedł do prababci. Sam z siebie. Usiadł na łóżku tuż obok niej. Był z nią do końca. Ja trzeciego dnia odprowadziłam ją na cmentarz. Zapytacie, co się stało z kotem. Kot zdechł niedługo potem. Wujek mówił, że z tęsknoty za prababcią.
Wtedy nie rozumiałam wielu rzeczy. Było trudne do zrozumienia to, że człowiek jednego dnia jest a drugiego już go nie ma. Nie rozumiałam, dlaczego kot za życia prababci okazywał jej taką niechęć do niej samej a gdy umierała przyszedł do niej i lizał po rękach.
Odpowiedź przyszła z wiekiem...
Użytkownik spojrzenienocy
wyłączył komentowanie na swoim fotoblogu.