Analizowanie tego nie ma sensu. To sie dzieje samoistnie jak wszystkie temu podobe.. jednak wymaga czasu.
Czasu na utwierdzenie sie w nas. Proces jest podobny do powolnego, stopniowego nasiakania delikatnej skory woda, ktora pokonuje liczne warstwy aby sie dostac glebiej. Bo do tego to wlasnie zmierza, jezeli wsiaka w ludzkie cialo to pochlania je zupelnie, do tego jest stworzone (wymyslone?). Poczatkowo delikatnie, jak niezauwazony pajaczek pedzacy po ramieniu. Tyle wiem. Takie delikatne ocieranie sie lecącego liscia o naskorek, nie jestes w stanie niczego zidentyfikowac.
Jednak na tym sie nie konczy, tego jestem pewna. Czas. Woda wdziera sie nam do licznych zakamarkow, staje sie bardziej i bardziej odczuwalna. I nie ustaje.. wciaz jestesmy podtapiani, jej ilosc sie zwieksza a predkosc przemieszczania rosnie...
A my nie jestesmy w stanie nic zrobic. To juz nie lezy w naszej kompetencji. Jezeli sytuacja nie ulegnie zmianie na tym etapie to potem juz jest za pozno.
Woda wypelni wszystko, każda komorke, dojdzie do kazdej przestrzeni az przesiaknie kazdy kolejny wlos, jeden po drugim .
Bedzie to sztorm, wodospad, potop.. destrukcyjne ale jednoczesnie niesamowite i silne.
...jak żywioł.