Cześć.
To znów ja. Wiem, ze dawno się nie odzywałam. Kontury mojej twarzy zapewne już dawno zatarły się w twojej pamięci. Przeminęły wspomnienia, wtapiając się w tło szarej rzeczywistości.
To znów ja. Chciałam o tobie zapomnieć. Wykreślić wszystko, co było. Zniszczyć uczucia i przeżycia, zatracić sie we wszystkim poza tobą. Wiesz... Ostatnio myśli wzięły górę nad uczuciami. Zapomniałam, że emocje to nie tylko słowa opakowane w piękne wstążki, po które będę mogła sięgać, gdy tylko przyjdzie mi tylko na ochota - ściągnąć z najwyższej półki, odkurzyć i znów poczuć. Emocjom trzeba dać wolność, czuć, gdy przychodzą falami i odbijają sie od brzegów serca.
Nie czułam już od tak dawna! Z tobą wszystko zawsze było intensywne - rozmowy, kłótnie, płacz i szczęście. Śnieg błyszczał w słońcu, a wiatr mocniej targał włosami. Z tobą wszystko miało początek i koniec.
To znów ja. Nie jestem już dłużej nieszczęśliwa. Udało mi się, uwierzysz? Jestem znów szczęśliwa, chociaż już zupełnie inna. Kiedyś wierzyłam, ze powrót jest możliwy. Że uda mi się cofnąć czas i wrócić na tamten rozstaj dróg i wybrać inaczej. Pójść w drugą stronę. Tylko... Tamtej dziewczyny nie ma. Tamten rozstaj zaginął we mgle. Powroty nie istnieją, możemy iść jedynie naprzód. Więc próbuję. Bo wiem, że warto. Bo zdałam sobie sprawę, ze siedzenia na poboczu w otoczeniu wyschniętych traw będzie moim końcem, śmiercią.
Iście naprzód nie jest łatwe. Droga stała się bardziej storna, częściej potykam się o kamienie. A może to kamieni pojawia się więcej? Nie wiem.
Starałam się zamknąć uczucia w klatce. Narzucić sobie rygor i wytrwać w nim. Starłam sie stać kimś, kim jeszcze nie jestem - na siłę, pod presją, bo przecież tak trzeba... Zapomniałam jak pisać, kochać i żyć. A przecież pisanie to ja! Mój podstawowy składnik, czynnik, determinujący każdą życiową decyzję.
To znowu ja, chociaż zapomniałam o sobie. Rozpamiętywałam twoje słowa, każdy gest i uśmiech, lecz zatraciłam siebie. Stałeś się moim fundamentem. Czyż właśnie tym nie jest miłość? Gdy drugi człowiek zaburza twój świat tak mocno, że staje się częścią ciebie - niespodziewanie wchodzi w skład każdego z nerwów, przebija się aż do mięśni i kości, aż w końcu znajduje trzon ciebie samego i tam urządza sobie miejsce dla siebie. I wtedy nie da sie go już wyrzucić, nie da się go zapomnieć, wyleczyć się czy zwyczajnie pozbyć. Budujesz siebie na nowo, z nim w każdym fragmencie, tak, że każda rzeczy, której dotykaliście wspólnie nie jest juz tylko twoja - jest wasza. I nikt nigdy nie zajmie jego miejsca - bo co ta za miłość, którą każdy może wykorzenić? Ta wielka miłość nie może zostać zwyczajnie wyrwana.
Ale wiesz... Życie skalda sie z wielu wielkich miłości. Jesteś jednym z wielu, nawet nie pierwszym kamieniem milowym. Nie jedynym. Byli przed tobą i wierzę, ze będą po tobie. Wierzę, ze będę jeszcze cierpiała, śmiała się i nienawidziła, kochając tak z całych sił. Że gdzieś tam jest jeszcze moja wielka miłość.
To znowu ja. Brakowało mi słów. Składam się ze słów, więc to tak, jakby tęsknić za samą sobą. Tęskniłeś za mną? Plączą mi się słowa, więc plączę się i ja. Chcę odzyskać siebie. Chcę, żeby słowa znów wypełniały moje życie, żeby mnie napędzały i mobilizowały.
Dokonałam kilku błędnych założeń. Kilkunastu postanowień, które zamiast mi pomóc, jedynie mnie niszczyły. Nie chcę być już dłużej zniszczona, poraniona i cierpiąca. To było miłe przez chwile - móc leżeć i czekać aż życie samo siebie podniesie, bez mojego udziału. Ale ostatnio znów obudziła się we mnie chęć działania... Chęć do walki, buntu i ciekawości. Chęć do brania i dawania, bez patrzenia na konsekwencje.
To znowu Ja. W końcu Ja. Jeszcze nie całkiem, lecz bardziej niż wcześniej. Tak krok po kroku, fragment po fragmencie. To jakby ktoś odsłaniał ci żaluzje, ukazując słońce - wpierw widzisz promienie, których jest coraz więcej, później nadmiar światła, aż w końcu dostrzegasz i samo słońce. Chcę tak znów dotrzeć do siebie.
To Ja. Chciałabym powiedzieć, ze to mój ostatni list do ciebie, ale... kogo my oszukujemy? Nie chcę, żeby był ostatni. Jeszcze nie. Jeszcze jest zbyt wiele we mnie bólu, miłości i przywiązania. Jeszcze nie odpuściłam, ale gdy tak sie stanie... Nie powiem ci, dobrze? Rozstania nigdy się nam nie udawały, zawsze kończyły się powrotami. My jedynie odsuwaliśmy się od siebie na chwilę. Więc... nie rozstawajmy się. Skoro nie umiem od ciebie odejść, to muszę nauczyć sie żyć z tobą, wygodnie rozgoszczonym w całym moim "ja".
To Ja. Jeszcze sie uczę. Ale po raz pierwszy od wielu lat mam odwagę powiedzieć: spero.