A pod spodem jest TO czego nie podejmuję się nazwać.
TO jest podobne do myśli bezdomnego, kiedy idzie po mroźnym, obcym mieście.
I podobne do chwili, kiedy osaczony Żyd widzi zbliżajace się ciężkie kaski niemieckich żandarmów.
TO jest jak kiedy syn króla wybiera się na miasto i widzi świat prawdziwy: nędzę, chorobę, starzenie się i śmierć.
TO może też być porównane do nieruchomej twarzy kogoś, kto pojął, że został opuszczony na zawsze.
Albo do słów lekarza, o nie dającym się odwrócić wyroku.
Ponieważ TO oznacza natknięcie się na kamienny mur,
i zrozumienie, że ten mur nie ustąpi żadnym naszym błaganiom...