Boże, ten czas jest bezlitosny.. pamiętam dokładnie jak odliczałam godziny do Twojego przylotu i chciałam żeby to było już teraz natentychmiast, a teraz jeb tydzień minął i jeb jeszcze troche ponad 24h temu siedzieliśmy razem i jedliśmy płatki przy zajebistym blacie, fuck :D

zaczynając od soboty, ulewy i zjebanego spagetti, przez pyszne driny i jose, polish home i wzruszający (nazwe ich po swojemu) generałowie, kawa na balkonie z wiatrem nie dającym oddychać, ślimaki i odchudzone ślimaki znowu, huragany, latające szyby, osłony i kino, next day spokój jak nigdy, supergwiazdy i superszachy, chłopaki nie płaczą, union, pałndland i szał pizdy, palemki, zdjęcia brak nóg i cypelin, paington i dzieci z butami w morzu, słowak nie-słowak, koniec tęczy, paington again, skatepark i fail, dwupiętrowy autobus i nieogar z kierowcą :D, challenge 25? - challenge accepted i raj bo % po miesięcznym detoksie, hobgobliny, fanta z procentami i lamborgini haha <3, czerwony niczym piekło i dwie dziurki, bajeczka, cockington, sesja, wstyd, saltowy nakurwiator, tarzan, jednorożec <3, my ufoludki, fajerwerki fajerwerki, codziennie fajerwerki, piątek, rybacy i czy możemy kupić ryby? -jakie chcecie (rodzaj)? -DOBRE, umarłam hahaha, ale rzeczywiście były dobre :), piękne skarpetki, sesja i poród hello kitty, filmiki i siniaki przez koreańskie dzieci

mimo mojej choroby na emi było tak fajnie.. że aż nie umiem doczekać się świąt!

a na koniec główne motto:

Trudno.. taki jest świat, trzeba się z tym pogodzić.. i żyć dalej! (opcjonalnie) trudno.. :)