'A zło rośnie we mnie z każdym dniem.
Jaki w tym sens?
Gdy zabijam - czuję się lżej.'
Ale ze mnie bambus...dałam się nastraszyć grupce gówniarzy w prześcieradłach. Spodziewałam się wszystkiego: napadu, oblewania ketchupem, czy nawet wzięcia mnie za zakładnika, ale nie...fajerwerek. Myślałam, że nadszedł czas Apokalipsy, kiedy tuż za moimi plecami, w totalnej ciemności wybuchnęło to COŚ.
Jestem nadpobudliwa, chyba pierwszy raz na hiszpańskim DYSKRETNIE spoglądałam na zegarek (średnio co 5 minut), bo po prostu nie mogłam usiedzieć na miejscu. Zdarzyło mi się ziewnąć raz, max 6 razy, a czas się tak wlekł, że miałam tego już serdecznie dosyć.
Ala przypomniała mi, że zapomniałam dodać w poprzedniej notce o moim szatańskim obliczu, jakie ujawniłam moim biednym koleżankom na dzisiejszym wf'ie. Dziewczyny uznały, iż wstąpił we mnie Mefistofeles (diabeł) i przechrzczono mnie na Paulinę Lucyfer Wojtkowską. Z początku byłam szczerze zdziwiona, bo zapomniałam, że od przynajmniej roku staram się być kulturalna i nie używam takiego 'kwiecistego' języka (poza drobnymi wyjątkami), jaki dzisiaj zaserwowałam, aczkolwiek martwi mnie to, że to tylko połowa tego, co się ze mną dzieje, jak mnie coś bezwarunkowo wkurwi zdenerwuje. Wstyd!