'Cada uno es tan feliz como lo considera.'
Weltschmerz mi mija, może to od tych tabletek na gardło, które wcinam jedną po drugiej jak cukierki (serio są dobre), poza tym nie mam ochoty przejmować się tak odległymi rzeczami, kiedy przygniata mnie coraz większa gorączka. Mam trzy dni na doprowadzenie swojego organizmu do stanu używalności, ba, we wtorek mój głos musi być wręcz aksamitny! Skoro już postanowiłam być profesjonalistką i nauczyłam się tekstu piosenki trochę wcześniej niż dzień przed koncertem, to wypadałoby to także profesjonalnie wykonać. Odstawię do jutra przymus wypicia siemienia lnianego i surowych kurzych jaj, bo szczerze mówiąc nie wiem, co jest gorsze. Obie rzeczy wyglądają jak smarki i pewnie też tak samo smakują, ale chyba nie chcę tego wiedzieć.
Dzisiaj utwierdziłam się w przekonaniu, że indywidualne lekcje hiszpańskiego nie są dla mnie, prawie powyrywałam sobie palce, opowiadając o zdrowym żywieniu i kuchni włoskiej. Nienawidzę tego, że mam problem z dłuższymi wypowiedziami, jeśli rozmawiam z kimś bardziej zaawansowanym od siebie. W grupie zawsze ktoś coś powie, przerwie i jakoś to leci, a tutaj siedzisz z nauczycielem twarzą w twarz i masz tę swiadomość, że poświęca całą swoją uwagę temu, co mówisz. Aczkolwiek zdaję sobie sprawę, że właśnie to pomoże mi się przełamać, a to była dopiero pierwsza taka lekcja, więc SERA BIEN. Z drugiej strony na takich zajęciach mam większe możliwości, bo możemy dostosować się do mojego poziomu i tempa nauki, jestem zadowolona, że udało mi się dzisiaj ogarnąć dwa czasy naraz i porozmawiać z kimś, kto daje mi tyyyyle motywacji!