Jest już właściwie Boże Narodzenie.
Na zdjęciu, od lewej - Mój, półtorametrowy misio, na szafce ogrom prezentów jakie dostałam w ten cudowny, rodzinny dzień, dalej za mną okropnie tarwde, jednoosobowe łóżko, a nad nim moje maleństwo <3.
Jak już wspominałam jest po północy, siedzę przy słabym świetle, także jakość zdjęcia powala na kolana :).
Patofizjologia ostatecznie pokonana, przy podejściu trzecim!
Od piątku - Gorzów, a właściwie to Glinik. Czekam, czekam, czekam na jutro na popołudniową porę. A na razie to spadam myć włosy i spać.
Bardzo cieszę się z żakietu od mojej kuzyki. Other gifts sucks. No może poza kopertą...
+ plany na sylwester są, mianowicie - Poznań!
+ oznacza to, że wszytskie inne plany idę się równo pierdolić. Ponieważ wyjeżdżamy 27 z rana.
To już 831 dni, Pysiu! <3