wpadam w wir kinomanii, zachodze w swoją głowę, troszkę się denerwuje tym i owym, jaką to i tamto przybierze formę końcową, czekam do trochę spokojniejszych dni, oglądam w guglach widoki w walencji, myślę o zapachu grudniowego paryża, planuje zakup ciepłych bamboszy rodem z zakopanego i topie się w kolorowych balonikach.
śpiewam na cały głos noche de sexo mieszając jednocześnie w 8 litrowym garku z owocami i winem, dyskutując o marzeniach na wrzesień.
aktualnie zbieram papierek do papierka po naszym burdel party, ciesząc się ze tym razem mam o kilka godzin sprzątania mniej i kilka złotych więcej.
sto lat m. :)