photoblog.pl
Załóż konto
Dodane 14 CZERWCA 2014
337
Dodano: 14 CZERWCA 2014

6.

Część VI  

'zobaczymy jak to wszystko się potoczy, 

dla mnie to Ty całym moim światem rządzisz.

chcę naprawić wszystko, wszystko poukładać,

bo bez Ciebie nie ma mnie, taka jest prawda' - pamiętasz D?

 

 

 W ostatni dzień moich testów gimnazjalnych pogoda była cudowna. Świeciło słońce, temperatura była wyższa niż zazwyczaj, chociaż nie było jeszcze upału. Testy z języka angielskiego, które poszły mi bardzo dobrze, również przyczyniły się do tego, że ten dzień zaliczam do udanych. Jednak coś zupełnie innego sprawiło, że ten dzień był jednym z najlepszych dni w moim życiu.
Popołudnie tego dnia nadeszło o wiele szybciej, niż tego oczekiwałam. Cały poranek minął mi jak mrugnięcie okiem. Nie wiem nawet kiedy wróciłam do domu i szybko wyszykowałam się na wyjazd do miasta. O 14:12 wsiadłam w autobus i już po półgodzinie byłam na miejscu. Dawid czekał na mnie na dworcu, tak jak się umówiliśmy. Na widok chłopaka siedzącego na ławce i czekającego na mnie, moje serce gwałtownie przyspieszyło. Strasznie bałam się tego, jak będzie na tym spotkaniu, jak się wszystko potoczy, jak będziemy się wobec siebie zachowywać. Podeszłam do niego i stanęłam przed nim, nie bardzo wiedząc co zrobić.

- Cześć - rzuciłam z uśmiechem w jego stronę. - Hej. - odwzajemnił mój uśmiech. - Chodź, muszę odebrać książki z księgarni. - Zaśmiałam się, widząc jego niechętną minę. Położyłam swoje dłonie na biodrach, czekając, aż wstanie. Kiedy w końcu się podniósł, ruszyliśmy powoli przez centrum w stronę księgarni. Rozmawialiśmy o wszystkim, co nam wpadło do głowy. W pewnym momencie, przed samą księgarnią, na przejściu dla pieszych przez samochody poustawiane przy drodze nie zauważyłam rozpędzonego samochodu i prawie weszłam pod jego koła. Dawid, który szedł jakieś dwa kroki za mną, w ostatniej chwili złapał mnie za rękę i pociągnął do tyłu. Widziałam po jego minie, że był zły, że tak bezmyślnie szłam prosto pod koła samochodu, jednak usłyszałam tylko kilka cichych słów wypowiedzianych przez niego pod nosem. Mimo wszystko, jak złapał mnie w tym momencie za rękę, tak nie puścił już jej do końca dnia.

Po odebraniu książek, tak jak ostatnim razem ruszyliśmy w kierunku plaży. Tym razem wybraliśmy dłuższą drogę i w zupełnie inną stronę. Powoli szliśmy w stronę kładki, rozmawiając o błahostkach, wygłupiając się. Zupełnie nie czułam tego, że nie widzieliśmy się prawie miesiąc. W pewnym momencie przez nasze wygłupy nagle znaleźliśmy się naprzeciwko siebie. Przystanęliśmy na chwilę, a nasze twarze zaczęły niebezpiecznie się do siebie zbliżać. Moje serce biło tak mocno, że bałam się, że Dawid to usłyszy. Nie minęło nawet kilka sekund, a nasze usta zetknęły się na chwilę po raz pierwszy. Do dziś pamiętam, że poczułam wtedy jakby czas stanął w miejscu. Odsunęłam się od chłopaka i odbiegłam kawałek do przodu ze śmiechem krzycząc "69!", nagle przypominając sobie o tym, że łącznie buziaków, które Dawid miał dać mi, a ja jemu, było 70. Jeden mieliśmy za sobą, a więc pozostało jeszcze 69. Kompletnie nie rozumiejący o co chodzi, mój towarzysz ruszył do mnie.

-Co? - Zapytał, kiedy znalazł się już obok. - Nie, nic. - Zrobiło mi się odrobinę głupio, bo zdałam sobie sprawę, że chłopak zupełnie nie pamięta o tych buziakach. Zaczęliśmy rozmawiać o czymś innym i wszystko było znów w porządku. Kiedy zaczęliśmy dochodzić do mola, w naszą stronę rzuciła się nagle biegiem jakaś dziewczyna. Na początku jej nie poznałam, ale w końcu dostrzegłam, że to Karolina - dziewczyna, przez którą znałam się z Dawidem. Nasze ręce automatycznie się puściły, a moja przyjaciółka rzuciła się na mnie, odciągając mnie kawałek od Dawida. Zaczęłam się śmiać i cicho, aby chłopak nic nie słyszał, wyjaśniłyśmy sobie jak wygląda sytuacja, żeby przypadkiem nie rzuciła jakiś nieco nie na miejscu słów, np. takich jak, że życzy nam szczęścia. Porozmawialiśmy chwilkę z nią i koleżanką, z którą była, ale bardzo szybko poszliśmy w swoją stronę. To miał być nasz dzień, mieliśmy być tylko we dwoje. Powoli szliśmy molem, aż w końcu dotarliśmy do jego końca i zeszliśmy na dół. Pamiętam, jak podskakiwałam w górę chcąc dotknąć dolnej części mola, pod którym się znaleźliśmy, a Dawid w momencie, jak upadałam złapał mnie w pasie. Jednocześnie uderzyliśmy się o siebie głowami. Obydwoje parsknęliśmy śmiechem. Uwielbiałam to, że czuliśmy się przy sobie tak swobodnie, że nic nie było w stanie wprawić nas w zakłopotanie. Czułam się przy nim tak dobrze, jak nigdy przy nikim. Wróciliśmy na promenadę i skierowaliśmy się w stronę portu. Byliśmy już nieco zmęczeni ciągłym chodzeniem, więc przy pomniku Zaślubin z Morzem usiedliśmy na ławce. Tam po raz pierwszy naprawdę się całowaliśmy. Bałam się trochę tego momentu, ale wszystko było cudowne. Miałam wrażenie, że nasze usta idealnie do siebie pasują. W końcu oderwaliśmy się od siebie, ale na tej ławce spędziliśmy jeszcze trochę czasu obserwując jakąś prawdopodobnie parę, która chyba nieco się sprzeczała, jednak widać było, że to tylko żarty. Kiedyś nie przepadałam za zakochanymi parami, przypominały mi to, czego tak bardzo było mi brak. W tamtej jednak chwili patrząc na nich widziałam dwoje uroczych, chyba zakochanych w sobie osób i sprawiało mi to przyjemność, bo wiedziałam, że ludzie patrząc z boku na mnie i Dawida widzą nas tak, jak my widzieliśmy tego chłopaka i dziewczynę.

Po jakimś czasie ruszyliśmy dalej. Nie mogłam uwierzyć w swoje szczęście. Nie byliśmy jeszcze razem, ale wiedziałam, że wszystko do tego zmierza i że od teraz każdy dzień będzie tak piękny, jak ten, który właśnie trwał. W porcie ponownie usiedliśmy w parku koło latarni. Położyłam swoje nogi na ławce i oparłam się plecami o tors Dawida, kierując twarz w stronę słońca. Jedyne co wtedy czułam to szczęście, które wypełniało mnie całą. Siedzieliśmy tak na ławce całując się, rozmawiając, śmiejąc i po prostu spędzając ze sobą czas.

- To my jesteśmy razem w końcu czy nie? - I nagle usłyszałam to pytanie, na które czekałam od początku naszego dzisiejszego spotkania. Nie było to do końca tak, jak tego oczekiwałam, ale było urocze i takie kochane, ponieważ zdałam sobie sprawę, że przecież Dawidowi też nie jest łatwo zapewne pytać o to, ponieważ nie do końca wie, jaka będzie moja reakcja. Roześmiałam się cicho i postanowiłam potrzymać go jeszcze trochę w niepewności.- No nie wiem.. - Uśmiechnęłam się szeroko, patrząc na niepewną minę Dawida. - A chcesz? - Wiedziałam, że to trochę głupie pytanie, bo gdyby nie chciał, to nie zadawałby mi tego pytania, ale chciałam to usłyszeć. - Chcę. Bardzo chcę. - Na mojej twarzy pojawił się jeszcze szerszy uśmiech, kiedy usłyszałam jego odpowiedź. Delikatnie mnie pocałował, a kiedy się odsunął, nie miałam już ochoty dalej trzymać go w niepewności. Chciałam już mieć tą świadomość, że jest mój. W pełni, całkowicie, oficjalnie. - To tak, chyba jesteśmy razem. - Nic nie jest w stanie opisać tego, co poczułam wtedy, widząc jego szeroki, szczery uśmiech. Wiedziałam już, że zapamiętam tą chwilę, wyraz jego twarzy na zawsze. Zaczęliśmy się całować i jedyne, co liczyło się dla mnie w tamtej chwili to to, że był blisko i miał być już zawsze.

Mieliśmy już coraz mniej czasu, więc powoli zaczęliśmy się zbierać i kierować w stronę dworca. Nie miałam najmniejszej ochoty rozstawać się z Dawidem, jednak obydwoje na drugi dzień mieliśmy szkołę, więc o 18:20 musiałam wracać już do domu. Nie pamiętałam, kiedy ostatni raz byłam tak bardzo szczęśliwa, jak wracając do domu autobusem ze świadomością, że mam teraz przy sobie taką cudowną osobą, która mnie kocha, która będzie przy mnie bez względu na wszystko. Po tym dniu wszystkie moje wątpliwości, które odczuwałam wcześniej, całkowicie minęły. Wiedziałam, że Dawid mnie nie zrani, że wszystko między nami będzie dobrze. Musiało być. I było..   

 


 

Naprawdę dawno nic tutaj nie pisałam i w sumie miałam już nigdy więcej nie pisać.. Jednak pewne sytuacje, które ostatnio miały miejsce w moim życiu sprawiły, że znów poczułam potrzebę wrócenia do tych wspomnień, przelania ich w raz ze wszystkimi uczuciami, które teraz się we mnie gotują na tą komputerową kartkę papieru. Może dzięki temu poczuję się lepiej. Może chociaż trochę zrozumiem, dlaczego ten cholerny 13-nasty piątek musiał być tak pechowy, jak ten wczorajszy?..

Jednym, jedynym plusem tego wszystkiego jest fakt, że nigdy nie byłam b

Zarejestruj się teraz, aby skomentować wpis użytkownika soulyybabe.