wiem,że nikt tego nie czyta,ale to może lepiej. jest mi źle. i chciałabym pogadać właśnie z nim,tylko żeby z nim pogadać,musiałabym jechać na cmentarz. byłam tam w środe,musieli mnie trzymać... przykre,ale prawdziwe. mówią mi,że tak musiało sie stać,że prędzej czy później by sie to wydarzyło. nie wierze. to był wypadek,nieszczęśliwy wypadek. jakby można było cofnąć czas,nie dopuściłabym do tego. najgorsze jest to,że nie pożegnałam sie z nim wtedy,byłam pewna,że przyjedzie na następny dzień. tak napradę nikt nie wie,jaki był dla mnie ważny,w sumie będzie ważny już zawsze. tylko nie rozumiem dlaczego niektórzy ludzie to takie kurwy... w dodatku jest ich więcej niż mi sie wydawało... poza tym - nienawidze siebie... nie chce mi sie być...