nie chcę już tęsknić za osobą której nigdy nie miałam, nie mam i nie mogę mieć. przytłacza mnie to codziennie. myślę tylko o Tobie, każdego dnia. tak samo jak każdego dnia zadaje sobie to głupie pytanie "co by było gdyby...?" chyba nie wiesz jak to jest... każdego dnia myślisz o tej samej osobie, to samo... w kółko. męczy mnie to. tak jak pewnie każdego by męczyło, tak? w tej chwili chciałabym zamknąć oczy i już się nigdy nie obudzić. nie chcę żeby nadal mi zależało na osobie która mnie oszukiwała. chociaż... może tylko dlatego tak mówiłeś, żebym z Tobą została? albo dlatego, ze byłam dla Ciebie zbyt ważna? a może to było tylko tak, żeby się pośmiać? mam tyle pytań i żadnej odpowiedzi. gdy do mnie dzisiaj napisałeś serce waliło mi jak opętane, jakby miało zaraz wyskoczyć. dziwne, nie? tak samo jestem zazdrosna o każdą dziewczyne, która do Ciebie pisze na asku, w poście na fb albo która mi powie, że z Tobą pisała... znów zaczyna mnie boleć serce. słaby oddech, ledwo oddycham... nie ukrywajmy - duszę się. znów nie jem. znów nie mam ochoty z nikim rozmawiać. znów wkurza mnie wszystko i wszyscy, nie mówiąc już o tym jak ja wkurzam innych. znów chodzę poddenerwowana, smutna, roztrzęsiona, roztrzepana... tak jakbym wszystko miała w dupie, chociaż tak nie jest. odpuściłam, nie pisałam, Ty nie pisałeś, miałam spokój. jak jest? gorzej, każdego dnia coraz gorzej. kurwa, nawet słowa nie opiszą tego uczucia. chcę zapomnieć, muszę... nie moge, czemu? chciałabym się najebać, naćpać. zapomnieć na chwile, o Tobie, o tym co było, o tym co kurwa mogło być, a nie ma! nie dam rady tak dłużej, nie mogę. aktualny error umysłowy. to się skończyło. ja się skończyłam. będzie lepiej? na pewno. musi! za miesiąc, dwa... ewentualnie za pół roku. nie wiem kiedy, nie wiem kiedy w końcu zakończy się limit mojego bólu, mojego cierpienia. kiedy? Boże prowadź.