czytam to co było kiedys, stare. nie dzisiejsze podejście.stare nie teraźniejsze emocje i słowa.
Nie będe nigdy już taką jaką bylam.
Jak mogłam tak mylić miłość ze zwykłą checią potrzeby, jak mogłam mylić szczęśćie i "przyjaciol" z ludzmi mi obcymi. Kim byłam i co wtedy mną kierowało?
Bywają te dni, one jeszcze bywają gdzie gubię się. Gdzie między miliardowymi korytarzami nie pomaga mi nawet rozciągnięta nić.
Potrzebuje , potrzebuje jej. Potrzebuje jej w swoim zyciu jak tlenu. Ile dałoby mi wypowiedzenie słowa Mamo. Ile zmienilo by w moim dzisiejszym zyciu.
Mam miłość. Mam prawdę. Wiem że on nie zniknie, wiem ze to jest cos nieprawdopodobnego. Wiem. Miłość.
Wiem że nie można z dnia na dzień zniszczyć czegoś na co się czekało.
Czytam to jak kochałam tylu innych jakie to było.. boże nie dziecinnie. jakie to było nawine. Jak bardzo ja wtedy w to wierzyłam.
Chce spalić za sobą mosty. Każde. Te drewniane, i te ołowiane. Spalić i nigdy więcej po nich nie stąpać.