Mówią,
że pierwsza miłość najważniejsza.
To bardzo romantyczny,
ale nie mój przypadek.
Coś między nami było i nie było,
działo się i podziało.
Nie drżą mi ręce,
kiedy natrafiam na drobne pamiątki
i zwitek listków przewiązanych sznurkiem
- żeby chociaż wstążeczką.
Nasze jedyne spotkanie po latach
to rozmowa dwóch krzeseł
przy zimnym stoliku.
Inne miłości
głęboko do tej pory oddychają we mnie.
Tej brak tchu, żeby westchnąć.
A jednak właśnie taka, jaka jest,
potrafi, czego tamte nie potrafią jeszcze:
niepamiętana,
nie śniąca się nawet,
oswaja mnie ze śmiercią.
______________________________________________________
sporo rzeczy ostatnio idzie nie tak jak powinno.
I jakoś smutno mi się robi.
Przychodzą momenty gdy tęsknię za tym co było.
I wtedy staram się o tym nie myśleć. Bo nie powinnam, bo tyle czasu minęło, bo TO minęło.
I bezpieczniej jest, kiedy omijam te myśli. Bo nie chcę wiedzieć czego tak naprawdę mi brakuje. Wolę trzymać odpowiedź na skraju świadomości. Wypowiedziana głośno może zbyt wiele zmienić.