czarna bardzo mocna kawa rano
rozchodzi mi sie aromat na caly dzien
a brak mi wciaz wisniowych i tych trzech, czterech, i brak tamtych ferii
bylo-minelo.
zima znowu zaskoczyla drogowcow. odkad pamietam, czyli jakies 10 lat wstecz, zima zawsze zaskakiwala drogowcow. fajni ci drogowcy, tacy wiecznie zaskoczeni.
ja zaskoczona jedynie tym, ze ta zbyt wczesna zime znosze, ze mnie ona nie boli tak jak bolec powinna, nie boli mnie nawet to, ze to kolejna samotna juz zima, ze to kolejne beda samotne swieta i kolejne samotne walentynki. ale gdybym miala dalej sie rozwijac, to nic, tylko strzelic sobie w leb, bo przeciez ja "cale zycie bede sama".
nie, nie zawialo pesymizmem. prosze Was tylko - niech ktos zabierze mnie na sanki. chce miec znowu rumience, snieg we wlosach i banana na twarzy. pojdzmy wszyscy do Parku Jordana. kto sie podejmie organizacji? JA? nie, skadze. chodzmy z nowymi znajomymi z grupy niepokornie dojrzewajacej i z twoja byla dziewczyna ktora byla dziewczyna twojego kumpla, a teraz jest ze Zdziskiem. pieprze chwalebnie kogo ze soba wezmiesz, czytelniku. idzmy na sanki.
moja biala, poki co, sciane (bo bedzie czarno-tapetowa od srody) brudza dalej tylko dwie stopy - moje dziewczece, wlasne. i smutno im i samotnie. przywdziewajac sie jednak w pare z malinowej herbaty czuja sie bardziej dowartosciowane i wcale nie jest im tak zle.
moze kiedys, moze kiedys.