zycie jest jakies popierdolone...
falszywi ludzie otaczaja...
odwracaja sie..
nie wyjasniajac dlaczego...
nie ma nic z wlasnej woli...
kazdy cos za cos chce...
ojciec wyzeka sie wlasnych dzieci...
bracia, siosty, ojcowie, matki choruja a przeciez dobrymi ludzmi sa..
za co bog kara?
on wogle istnieje?
skoro tak to czemu jest tyle klamstw, chorob, zla, wrogosci?
wokol bol, lzy, niewyjasnione przyczyny...
sluchasz ...
nie masz juz sil...
nie wiesz co myslec...
co uczynic by bylo lepiej...?
by uzlyc w cierpieniu bliskiemu...?
by zauwazyli ze nie ma juz sil..
motywacji...
ze stoi posrod tlumu ludzi nie wiedzac co poczac...
w ktora strone isc...?
komu zaufac...?
...brak odpowiedzi...