(zdjęcie znalezione na deviantarcie mr-fringo)
Patrząc na ciemność lub śmierć boimy się nieznanego - niczego więcej.
Joanne Kathleen Rowling
Bo przecież śmierć dopadnie każdego z nas. Sądzę więc, że umierający człowiek, prócz strachu przed owym nieznanym nie czuje nic. No, może smutek, że zostawia bliskich.
To właśnie bliscy mają pole do manewru z emocjami. Strach, rozpacz, wściekłość, bezradność... I tak w kółko i kółko, aż BUM! Wszystko wybucha, a człowiek może się tylko załamać.
Ostatnio motyw śmierci otacza mnie zewsząd - w serialach (Castiel w SPN), książkach (wiele osób w GONE), ale także i w życiu. Choć może nie tyczą się one mnie samej, to jednak obserwowanie rozpaczy wśród bliskich (a nawet i obcych) bywa okropnym przeżyciem. Najpierw przyjaciółce zmarła babcia. Dziś, inna, dowiedziała się o stracie kuzynki, a nauczyciela histoii męża, który upadł na cmentarzu i już nie powstał.
Zaczynam się więc zastanawiać, jak bardzo Śmierć potrafi być ironiczna. Wredna. Nieprzewidywalna.
Zaczynam się więc zastanawiać, ile czasu minie, nim zakapturzona postać położy swą dłoń na kimś, na kim mnie bardzo zależy.
Mam nadzieję, że jak najwięcej.